Gdy tylko zrobiło się cieplej wraz ze słońcem pokazali się skarpetkowcy, albo jak kto woli skarpeciarze. Od dawna usiłuję rozszyfrować ten polski syndrom skarpetkowy, nieśmiertelny znak rozpoznawczy naszych rodaków zagranicą. W krajach ciepłych, gdy upalnie, nosi się sandały lub klapki, gdy zimno - pełne obuwie. U nas, nie wiadomo skąd, pojawił się zestaw skarpetki + sandały. Bo zimno? A może pedicure się nie zmieścił w kalendarzu? Nie wiem, faktem jest, że wygląda to dziwacznie. Z tego, co dotąd zaobserwowałam, skarpetki i klapki występują razem jako np. tradycyjny element stroju japońskiego, noszone przez kobiety tabi (dwupalcowe skarpetki) + zōri (klapki), ale już do geta (drewniane klapki na koturnach) tabi nie noszą; nomenklatury wersji męskiej nie znam, ale też widziałam, wygląda równie elegancko i jakoś nie razi.
Kilka fotek pokazujących polskich sockersów znajdziecie tu: http://skarpeciarze.blogspot.com/, cóż może po prostu lubimy być „bien chaussé” i, gdy buty kiepskie, zwracać uwagę, choćby skarpetkami?
Myślę, że Polacy generalnie lubują się w eksponowaniu skarpetek. Obok zestawu skarpetki + sandały bywały już ciemne mokasyny i, obowiązkowo, białe skarpetki, oraz, co do dziś można zaobserwować, skarpetki barwy zdecydowanie kontrastującej z tym co wyżej i niżej, czyli butami i spodniami.
OdpowiedzUsuńtaak, pamiętam te białe skarpetki. To pewnie miałaby być taka pseudo elegancja... Może gdy zaczniemy nosić dobre buty to znikną te skarpetkowe odjawienia?
OdpowiedzUsuńobjawienia znaczy :-)
OdpowiedzUsuń