niedziela, 27 listopada 2011

Głosem bohaterów filmu

Zamiast komentarza do filmu: 

Marylin Ness, reżyserka, określiła ten film jako dokument ku przestrodze. I ostrzega w nim, wybiegając poza obszar hemofilii, że jeśli cena leku będzie wartością prymarną wobec jego bezpieczeństwa, to podobna tragedia powtórzyć może się znów. 


poniedziałek, 21 listopada 2011

Zła krew


 

O tym, że dla koncernów najważniejsze są dobre wyniki finansowe wiadomo nie od dziś, ale o tym, że są one ważniejsze niż życie tysięcy ludzi przekonali się na własnej skórze m. in. bohaterowie filmu "Zła krew". Ci, którzy przeżyli postanowili, że tej sprawy nie pozostawią tylko firmom odszkodowawczym, wypłacone odszkodowania były warte mniej więcej tyle, ile leczenie jednego pacjenta. Więcej o filmie tu : http://wsjo.pl/news/?id=381
Zobaczcie koniecznie, nie można obok tego filmu-dokumentu przejść obojętnie.



P.S.http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36037,10700090,_Zla_krew__zabila_10_tysiecy_ludzi__Dzis_w_Poznaniu.html

czwartek, 17 listopada 2011

Mój piękny, złoty koń


Nie odpuściły mi dzisiaj dzieciaki wieczornego czytania, choć plany miałam nieco inne, no i dobrze się stało. Wieczorną lekturą przy kominku została dziś księga druga Poczytaj mi mamo. Znowu nostalgią powiało, ale dobrze czasem powrócić do bajek z dzieciństwa, zwłaszcza, gdy tym razem z perspektywy dorosłego czyta się je dzieciom. Ulubioną opowiastką z tego tomu okazała się historyjka Wandy Chotomskiej o przyjaźni małego chłopca i konia. Temu ostatniemu pewnego dnia milicjant zabrania wjeżdżać do miasta, między innymi na ulicę, na której spotykał się z chłopcem. Kuty na 4 podkowy koń pociesza chłopca, który ze zmartwienia ma "w środku trochę za dużo deszczu": - "Nie martw się Piotrusiu. Będę przyjeżdżał wtedy, kiedy przepisy będą spały. " Tak oto koń kasztanowej maści, (którą chłopczyk chciał kupić w aptece) mruga okiem. Cenzura nie wycięła, a tekst powstał pierwotnie jako słuchowisko dla Polskiego Radia, druk w serii Poczytaj mi, mamo w 1985r. Tomik, jak widać, nie tylko dla dzieci :-). 

niedziela, 13 listopada 2011

Imbir? Imbir!

Zastanawiałam się, czym urozmaicić zwyczajną polską wątróbkę z podsmażana cebulką i przypomniała mi się pewna chińska zasada. Otóż w orientalnej kuchni imbrir jest prawie nierozłącznym towarzyszem czosnku. Zatem, by nie przedobrzyć i nie zagłuszyć potrawy nadmiarem przypraw wrzuciłam 1 rozdrobniony ząbek czosnku i mniej więcej tej samej wielkości kawałek utartego świeżego kłącza imbiru do prawie gotowej już wątróbki z cebulką, przysmażyłam. Mniam, zapachniało dobrze. Smakowało jeszcze lepiej. Spróbujcie sami!
Tak nawiasem, zwykle jesienią przypominają o sobie wrzodowe dolegliwości. Mnie jakoś tej jesieni omijają, może to ten imbir? Nie wiem, ale sprawdza się i w herbatce z miodem, i z wątróbkami. Szkoda, że nie umiem zapisać smaku, jest taki ostro-słodki i "nie do opisania" :-).          

czwartek, 10 listopada 2011

Za brzeziną


Pomyślałam o niej, gdy jednemu z domowników zaczął dokuczać podziębiony pęcherz. Oskoła. Sok brzozowy. Kiedyś znalazłam go w ekomarkecie, ale etykieta na butelce niewiele mi powiedziała o tym, co takiego w brzozie, że warto pić jej sok. Poszperałam i znalazłam, (choć producent niewiele w tym pomógł, a szkoda, bo na stronie te brzozy tak szumią ...szkoda, że o niczym http://www.oskola.pl/index.php?pid=0&id=1).  Wyczytałam (m.in. tu: http://ekoprzewodnik.pl/blog/2011/03/20/oskola-zdrowy-sok-z-brzozy/), że witamin dużo, że na drogi oddechowe pomaga i na nerki, zwłaszcza te dociążone kamieniami, a przede wszystkim podnosi odporność.


Tę psychiczną pewnie też, bo brzoza to takie pozytywne drzewo. Jako dziecko lubiłam je rysować. Takie osiwiałe i kruche. Babcia powiadała, że do brzozy dobrze się czasem przytulić. Może wtedy łatwiej wsłuchać się w kojący szum jej delikatnych listeczków? Pamiętam, że wkurzały mnie brzozowe paprochy, które wplątywały się we włosy i wpadały do jedzenia. Ale to chyba jedyny mankament, jaki dostrzegam w brzozie. Dziadek twierdził, że " w brzózkach" rosną najlepsze grzyby, za obrazem, w sypialni babci była zawsze zasuszona brzozowa gałązka z procesji Bożego Ciała. Dla mnie, takiej wtedy bardzo małoletniej, przy tzw. brzezinie kończyła się granica dziecięcego wakacyjnego świata. Rowerkiem można było tylko do brzeziny, dalej - już tylko z kimś "starszym". Brzezina wyznaczała granicę bezpiecznego i znanego, dalej było "daleko". Dziś brzozowy lasek wydaje się prawie niewidoczną firanką między polami. Sporo go ubyło, a ja trochę urosłam ;).            

środa, 9 listopada 2011

Sens w ciszy

Cisza - potrzebna, by wyrazić wiele.
Milczenie - po to, by powiedzieć dużo.
Minuta ciszy - by zatrzymać się w zgiełku
nad tymi, którzy czas odmierzać przestali.