środa, 31 października 2012

Sen pod baobabem

Trafiła do mnie niedawno bardzo ciekawa publikacja o Afryce. Godna pióra Kapuścińskiego, widać, że to jego szkoła. O Afryce pełnej sprzeczności - pociągającej pierwotnością, przerażającej bezwzględnością. Umiejętne pokazanie tego kontrastu jest wielką zaletą tej książki. Rzetelne relacje z poszczególnych etapów wtajemniczenia w Afrykę Zachodnią pokazują ją właśnie od środka, ale na tyle, na ile pozwala świadomość białego człowieka. Poznajemy rąbek kulturowej tajemnicy czarnego lądu, pozwalający wyjaśnić pewne zachowania zamieszkujących go plemion. Dostajemy ostrzeżenia dotyczące drapieżności nie zwierząt, lecz zamieszkujących Afrykę ludzi. Z jednej strony  - narkotyki, kanibalizm i niedola albinosów. Z drugiej -barwne stroje, tętniące życiem targi i muzyka z serca Ziemi. I wreszcie - baśniowy, jedyny w swoim rodzaju Kraj Dogonów! O jasnej i ciemnej stronie podróżowania po Afryce pisze Tadeusz Biedzki. Sen pod baobabem.  Ciekawe, bardzo ciekawe i ładnie wydane. Z jednym mankamentem - wydawcy wyraźnie zabrakło czasu na korektę, zwłaszcza zdań z języka francuskiego, a szkoda.




Fotografie z Krainy Dogonów, w Mali, okolice Sangha - jak zawsze "Iwona z Mali" 

czwartek, 25 października 2012

Znicz i chryzantema


Przez moment zwątpiłam, ale gdy to się powtórzyło, dało do myślenia na dłużej. Na własnej skórze dokuczliwie odczuwam pęd świata tego, nie wiadomo ku czemu właściwie, ale żeby aż tak?  Wydawało mi się, że zwykle najpierw była faza zniczy, chryzantem i całej gamy produktów funeralnych, a dopiero potem, czasami już dzień po Wszystkich Świętych, wyskakiwały jak diabły z pudełka bożonarodzeniowe gadżety. Tego roku do  supermarketów świąteczne pamperki  zawitały jakoś zdecydowanie wcześniej. A może nie zauważyłam zmiany obyczajów komercyjnych i teraz nie ma nocnej zmiany dekoracji z cmentarnej na choinkową tuż po pierwszym listopada?
 Do tego w poczcie mailowej, zwłaszcza tej służbowej, nawchodziło mi trochę świątecznych promocji z dopiskiem ponaglającym: „Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia”. Wiem, że mam zaległości niemal na wszystkich frontach, ale żeby aż tak? O Bożym Narodzeniu planowałam pomyśleć zdecydowanie później i kropka. Nie wiem, jak Wy, ale ja na razie wolę pozostać na etapie „znicz i chryzantema”. 

poniedziałek, 22 października 2012

Kobiety w mieście


Naiwnie myślałam, że pędzący będzie tylko wrzesień, a tymczasem październik galopuje niczym koń na wyścigach i rozciąganie doby do godzin 48 też na niewiele się zdaje. Może gdy nadejdą słotne, jesienne dni ten czas się jakoś wreszcie zacznie toczyć wolniej? Oby. Tymczasem bieganina, krzątanina i wciąż nowe punkty w kalendarzowej części „do zrobienia”. Na dodatek w Poznaniu tak kobieco ostatnio. Dopiero zakończył się III Festiwal Republica Femenina ze znakomitym jak zwykle opowiadanym spektaklem Cuentacuentos Evy Rufo „Mujeres – Kobiety”, a już niebawem I Wielkopolski Kongres Kobiet. Dzieje się. A za oknem mgliście, dżdżyście. Czas jesiennych szarug nieuchronny przy kominku pewnie nas zatrzyma. Nareszcie.

czwartek, 4 października 2012

Słońce w winogronach

Intensywny tegoroczny wrzesień był do samego końca, dobrze, że już październik, może on będzie płynął trochę wolniej. W uczelniano - szkolnym zabieganiu wrześniowym przegapiłabym prawie sezon na nasze winogrona. Nalewki ani wina w tym roku nie będzie, z większości tegorocznych owoców zrobiłam soki lub powidła. I na ten rok wystarczy. Spiżarnia już wypełniona ogrodowymi delicjami, miło będzie zimą wyciągać stamtąd to i owo. Słońce jeszcze wczoraj było cudowne, ale czuje się niestety nieuchronną bliskość zimnej pory, która znów przedłużać się będzie w nieskończoność. Zapamiętajmy chociaż te słoneczne winogrona, będzie raźniej, gdy za oknem spadnie śnieg, a w fotelu otuli nas usypiające kominkowe ciepełko.