Zamiast rybek, mieliśmy wczoraj żarełko w stylu country, klasyczny wiejski serek krowi z pobliskiego gospodarstwa, przy okazji dzieci dowiedziały się, co to gomółka ;-). Zamówiliśmy jeszcze osełkę masła i szkopek maślanki :)
A poniżej zapowiadane wczoraj bobrzątka, głośno mlaszcząc obgryzają konary wystającego z wody drzewa:
I oto kolejne, spłoszone liści szelestem odpływa z kadru:
Tu ostało się ino jedno, cmokaniem i piskiem nawołuje pozostałe. Może rodziców szuka? Tych, jakoś nie widać, może obgryzają coś na lądzie? Pamiętacie te "ołówki" z poprzedniej opowiastki o bobrach? Tego raczej nie zrobiły maluchy.
Co ciekawe, tutejsze bobry nie budują żeremi (a może je tak dobrze ukrywają?), tylko podziemne jamki. Tamy też jakoś nie widać. Ciekawe zatem dokąd znoszą wszelkie pościnane ostrymi ząbkami młode drzewka? Pewnie gdzieś w trzcinach mają ukryty skrzętnie przed człowiekami swój bobrzy zakątek. Może nim minie lato uda nam się go po cichu wytropić. Jak znajdziemy, Wam pokażemy, przynajmniej fotki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz