Czeremcha jest takim dziwadłem owocowym, coś jakby skrzyżowanie czarnej porzeczki z wiśnią. I do tego ta spora zdrewniała pestka, której się raczej człowiek w owocach gronowych nie spodziewa. Ale marmolada wyszła całkiem niczego, choć pewnie dzieciakom do gustu nie przypadnie, ma zbyt cierpki posmak. Zastanawiałam się kiedyś w dzieciństwie, dlaczego na ślubach ludzie krzyczą „gorzko, gorzko”, gdy para młoda tak słodko się całuje. Pewnie po to, by nowożeńców ze słodyczy nie zemdliło… Gdy spróbować dojrzałych owoców czeremchy, to właśnie przypominają one taki słodko-gorzki pocałunek. Tak jak z przyprawami, gdy ich brak, to jest tak bezpłciowo, nijako, a gdy odpowiednio doprawić robi się wyraziściej. Marmolada trafiła do słoiczków. Wyszło jej niewiele. Roboty dużo, owoc mały, czeremcha wydaje się niewdzięczna. Jednak podana do herbaty ujawnia swe ukryte wdzięki. Skosztujcie, a przekonacie się sami!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz