środa, 22 stycznia 2020

noworoczna opowieść (dla) Złotowłosej



Opowieść o białym psie
Jak powszechnie wiadomo, psy to przykład istot bezgranicznie oddanych człowiekowi. Często jednak zdarza się, że człowiek na to zwierzęce oddanie zupełnie nie zasłużył. Losy małego psiaka, który okazał się dużym psem są tego smutnym potwierdzeniem. Być może ktoś go dostał w prezencie, a prezent okazał się nietrafiony, być może psiak zachował się jak psiak i cos pogryzł, poniszczył. Tego nie dowiemy się nigdy. W każdym razie pewnego letniego dnia ktoś przywiązał go w lesie do drzewa i zostawił. Pies czekał i czekał. Było gorąco, psu chciało się pić, a drzewo jakoś nie chciało biec z psem za jego oddalającym się panem. 
W pobliżu drzewa pojawili się spacerowicze. Odwiązali psa, zabrali do domu, dali mu wody, nakarmili, przygotowali błękitne legowisko. Pies urósł, zmężniał, gdy biegł wyglądał jak biała gazela. Uwielbiał biegać, miał taką szczególną lekkość w poruszaniu się. Do biegania miał małe betonowe podwórko, więc często leżał przy bramie czekając, aż ktoś ją uchyli i czmychał zwiedzać okolice. Tolerancja jego wybawców do wybryków białego psiaka zaczęła się dziwnie zmniejszać, gdy okazało się, że powiększy się im rodzina. Zaczęli się wtedy rozglądać za nowym domem dla psa lub w ostateczności za miejscem w schronisku. Trafili do domu, w którym mieszkał czarny pies, kot, jeż i chomik. Zostawili psa nie przekazując zbyt wielu informacji o nim, a nowym opiekunom pokazali przede wszystkim psie sztuczki chwaląc się wzorową tresurą. Biały pies miał smutne oczy. W niedługim czasie okazało się, że te wszystkie pokazowe umiejętności psa wyćwiczone były siłą - biciem i krzykiem. Sporo czasu minęło zanim pies przestał się kulić, gdy tylko ktoś zbliżał do niego rękę, a gdy zobaczył trzepaczkę przygotowaną do czyszczenia dywanu, chował się pod łóżkiem. 
Pewnego dnia do nowego domu psa przyjechał jego poprzedni pan. Biały pies był w ogrodzie ze swoją opiekunką. Poprzedni pan gwizdnął przeciągle na psa i czekał. Pies ani drgnął. Poprzedni pan zawołał psa po imieniu. Pies pozostał w bezruchu. Zaproszony łagodnym głosem opiekunki leniwie ruszył przywitać gościa w jej asyście.
 – Nie ucieka wam? – zapytał poprzedni pan.
- Nie, dokąd i po co ma uciekać? Chodzi na spacery, bawi się z czarnym, kudłatym psem, zaczepia kota, obwąchuje jeża, płoszy chomika. Zajęty jest. – odpowiedziała opiekunka.
- A nie kłaczy? On chyba jakiś chory był, sierść z niego spadała – przyznał poprzedni pan.
- Czeszemy go, gdy linieje i nic z niego nie spada – odparła opiekunka.
- To widocznie wyszalał się u nas, to dobrze się złożyło – powiedział poprzedni pan.
- Chyba się zadomowił – dodała opiekunka
Duży biały pies nie ma już smutnych oczu, tylko bardzo nie lubi zostawać sam. Wypiękniał jakoś, może dlatego, że wreszcie ma dom, który kocha i w którym jest kochany.