sobota, 6 sierpnia 2011

Kocham słoneczniki



Przede wszystkim bardzo lubię ich francuską nazwę: le tournesol. Nasze polskie określenie podkreśla rdzeń „słonce”, francuska wersja  raczej kładzie nacisk na „tourner” – obracać. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam wielkie pola słoneczników we Francji, najbardziej ujął mnie ukłon tych dorodnych i wyniosłych wydawałoby się kwiatów. Wszystkie, jak jeden, pokornie pochylały swe główki ku słońcu. Nie trzeba było kompasu, by wiedzieć, gdzie jest południe. Kiedy francuskie słonecznikowe pola oglądałam dwa lata temu, a było to niestety nieco późniejszą porą, już po ich rozkwicie, to stały takie umęczone, podsuszone, brunatno-szare i smutne. Zawiedzione jakieś, może końcem lata?


*

         Posiałam w tym roku sporo słoneczników. Chciałam, by przed domem było odrobinę śródziemnomorsko, Van Gogh by się ucieszył. Niestety czerwiec był suchy, czasu na podlewanie nie miałam. Potem nadeszła polska pora deszczowa. I widzę, że uchował się jeden, słownie jeden słonecznik. Może zdąży zakwitnąć?  






Posted by Picasa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz