wtorek, 23 sierpnia 2011

Straszna prawda na koniec lata

Gdy w odruchu dobroci dla ludzi wspieramy jakąś akcję humanitarną zwykle nie zastanawiamy się, co z naszym datkiem dzieje się dalej. Ze spokojnym sumieniem (bo przecież pomogliśmy) oczekujemy wiadomości, że „tam” się poprawiło. Tymczasem okazuje się, że ktoś sobie z nas zakpił, a kij, jak to zwykle bywa, ma dwa końce. A z drugiej strony, jak mieliśmy sprawdzić, że datek trafił właśnie tam, dokąd chcieliśmy? I że zrobiono z niego właściwy użytek? Z założenia ufamy tym, którzy akcję organizują. I dobrze. Linda Polman, autorka publikacji Karawana kryzysu. Za kulisami przemysłu pomocy humanitarnej (wyd. Czarne) pokazuje, że z tą pomocą bywa jednak różnie i bardzo „niehumanitarnie”. I jak bezmyślnie ( albo zbyt zmyślnie) bywają przygotowane akcje pomocowe. Kolejna, po reportażach Jennie Dielemans, trudna książka na wakacje. Przeczytacie, jeśli potraficie to przełknąć tak, by nie zapomnieć, że mądra pomoc jest potrzebna, i to szczególnie tam, gdzie nie ma skąd nadejść, zwłaszcza, gdy nie ma fotoreporterów i nie zbliża się kampania wyborcza.


P.S. Ciekawe spostrzeżenia nie tylko na temat wspomnianej publikacji są też tutaj: http://refugee.pl/?mod=knowbase&type=temat_miesiaca&path=3783&PHPSESSID=0cd3980653e85c12714c898553fcf07c

3 komentarze:

  1. P.S. uzupełniłam jeszcze refleksje o "karawanie", do poczytania :-), miłej ( choć to chyba w kontekście tej książki określenie niewłaściwe) lektury!

    OdpowiedzUsuń