niedziela, 25 sierpnia 2019

Pies i jego człowiek

Jak wiadomo życie psa sprzężone jest mocno z człowiekiem, właściwie od momentu, kiedy ludzie ten gatunek zwierząt sobie podporządkowali i od siebie uzależnili. Efekt jest taki, że człowiek bez psa sobie jakoś poradzi, pies opuszczony przez pana skazany jest na (nie)łaskę losu.
Miałam ostatnio okazyjnie do czynienia z pewną wytworną i niezwykle inteligentną suczką. Od pewnego czasu Sunia zaczęła chorować. Na brzuszku pojawił się całkiem spory guz, raczej nieoperowalny z racji słusznego, wykraczającego już poza ramy mediany żywotności tej rasy, wieku psiaka. Za każdym razem gdy u nas gościła, gdzieś z tyłu głowy mieliśmy obawę, czy u nas przypadkiem swojego psiego żywota nie zakończy i jak wtedy spojrzymy w oczy właścicielce. Sunia jednakże za każdym razem wyjeżdżała od nas jak po wakacjach w psim SPA.


Tymczasem zachorowała jej Pani. Choróbsko zaatakowało nagle i szybko, podstępnie i z ukrycia. Gdy Pani odchodziła Sunia wyglądała na obrażoną. Nie chciała się z Nią pożegnać, jakby manifestacyjnie chciała powiedzieć: nie tak się umawiałyśmy, ja miałam odejść pierwsza, tego nie robi się psu...