środa, 4 stycznia 2012

Szacun? Szacun!

I oto zadzwonił do mnie człowiek z działu obsługi klienta wspomnianych wczoraj delikatesów internetowych, kajał się biedaczek i w piersi bił do bólu, a pizzę nową natychmiast chciał przywieźć. Tylko, że ja już po wczorajszej kolacji jestem. Zaproponował, że ją  dorzuci do następnego zamówienia, wolałam, by raczej jej równowartość dodał do konta klienta w poczet przyszłych zakupów niż z jedną pizzą się przez miasto telepał. Ale nie o wartość pizzy tu chodzi, a o zasadę, by klienta i sprzedawany mu towar "poważać", bo jak klient poważany nie jest, to na zakupy więcej nie przyjdzie. A tak - dalej mogę dla wygody własnej i rodziny robić zakupy w ulubionym internetowym sklepie, a nie w korku tkwić i przez zatłoczone miasto się z zakupami przedzierać, o wnoszeniu pakunków nie wspominając. Może tylko uważniej zerknę na datę ważności, mimo wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz