Miało być tym razem o człowiekach, a znów na zwierzaki padło. Ale jakoś tak same w temat wchodzą. Pojechaliśmy za miasto, nad jezioro osłonięte lasem. Na szczęście pogoda dziś ludziom nie sprzyjała, mokro wszędzie, chłodniej, deszcze i burza w powietrzu wiszą, dzięki czemu ludziska raczej w domach siedziały, albo na zakupach w centrach handlowych. Idziemy wzdłuż jeziora, a tu jakiś łeb z wody na chwilę się wynurza, by krótko potem zniknąć i się nie pokazać. Widziałam dawno temu w tym jeziorze raki, ryb mnóstwo i kaczek, ale żeby takie coś z daleka fokopodobne tylko mniejsze ? Idziemy, idziemy dalej, a tu drzewko młode na wysokości ok. pół metra odłamane i jak ołówek zaostrzone. Mama, przecież to … bobry! – wrzasnął mój pierworodny – ludzie przecież tak drzew nie ścinają - zauważył. Bobry? Tutaj? A jednak. Wędkarz potwierdził. A potem zakukała kukułka. Razy kilka. Ale bajkowo się porobiło. Stokrotka zamyka już płatki do snu. Pora na bajki dla dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz