środa, 30 stycznia 2013

Nie taka Afryka czarna


Często zdarza się, że spędzając w jakimś miejscu tylko chwilę utrwalamy i rozpowszechniamy naszą subiektywną opinię jako informację obiektywną i niepodważalną. Nie tak dawno pisałam tutaj entuzjastycznie zresztą o pewnej książce o Afryce traktującej. Książkę podałam dalej. Do poczytania, do skomentowania. W tym przypadku szczególnie ciekawiło mnie to drugie. Książkę o Afryce przekazałam kobiecie, która tam spędza znaczną część swego życia. Znacie ją. Pojawia się na tym blogu jako Iwona, afrykańska Polka, autorka publikowanych tu malijskich fotek. Iwona przeczytała Sen pod baobabem. I zasmuciła się  najpierw, a potem wkurzała coraz bardziej. W Mali jest biednie i ciężko zwłaszcza teraz, ale książkowa wizja Mali, a zwłaszcza stolicy kraju, Bamako, jest zupełnie nie taka, jak jest naprawdę. Miejsca, w których nie pachnie dobrze znaleźć można wszędzie, wcale do Mali jeździć nie trzeba. W Bamako są już od dawna drogi, całkiem przyzwoite, a odpowiedni  samochód, w zależności od zasobności portfela, też znaleźć można. Są hotele dobre i takie, których lepiej unikać. Są ludzie, którym lepiej w drogę nie wchodzić, ale są i tacy, którzy nas jednak „nie zjedzą”. Nasze paczki wędrują do małej wioski, ale są w Mali miejsca, w których biedy nie widać, problem w tym, że jedne wyraźnie odcinają się od drugich. Więcej opowie Wam kiedyś sama Iwona.     




P.S. Przed nami ostatnie 12 godzin głosowania na jeżowy blog, głosy Wasze i Waszych przyjaciół są teraz decydujące. Liczę na Was i bardzo dziękuję za tak duże zainteresowanie kłującymi historiami. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz