Kupiłam
niedawno zaparzaczkę do herbaty, gdy wydostałam ją ze zbędnych plastików i
papierów, wypadł spod tektury kawalątek chińskiej gazety. Zaparzaczka czeska,
opisana w sześciu językach, śladu Chin na opakowaniu. Ale szukam dalej, jakoś ten
skrawek tam w końcu trafił. Jest! Vyrobeno w Čína. Się wydało, choć treści jeszcze nie rozszyfrowałam, liczę na pomoc przyjaciół sinologów, choć pewnie nie o treść tu idzie, a raczej o ślad obecności.
Papierowy skrawek przy zaparzaczce przypomniał mi o pewnym filmie. Chiny
w kolorze blue to dokument o nastolatkach pracujących w chińskiej fabryce
jeansów. Jedna z bohaterek wpada na pomysł, że napisze list do tych, którzy
noszą „tak olbrzymie spodnie”. Pisze kartkę jak z wakacji, ale przecież
pozdrawia z fabryki, wspomina, że tęskni za domem, nie wie kiedy tam wróci:
Witaj kolego, pozdrowienia z Chin
(...) wyjechałam z domu cztery miesiące
temu. Tęsknię za rodzicami, siostrą, babcią i kotkiem. (…) Razem z
przyjaciółkami uszyłyśmy dla ciebie jeansy. Mam nadzieję, że ci się podobają.
Li Pong zrobiła tylne kieszenie. Orchid wszyła suwak. A ja obcięłam nitki...
W filmie jest też kadr z paczkami jeansów wysyłanych do Polski, pewnie nie są tak olbrzymich rozmiarów jak te wysyłane do Stanów, ale też noszą na sobie ślady nieprzespanych nocy nastoletniej Jasmin...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz