Do tej pory zwykle spotykałam się z asekuranckim podejściem psiaków do stworzeń iglastych, co utwierdzało mnie w rozumieniu zdania chodzić jak pies koło jeża. Dziś jednak zobaczyłam coś zdumiewającego. Z samochodu Pani Weterynarz wynurzył się ... kolczasty psi pysk. Ni to pies, ni to jeż. Z bliska okazało się, że 2 w jednym. Jak one to zrobiły, że jeden dał się chwycić, a drugi złapał? Gorzej, że żaden puścić nie chciał. I jak z tego wybrnęła Pani Weterynarz? Tego mam mam nadzieję dowiedzieć się jutro. W głębi duszy liczę, że zwierzaki wyszły z tego w miarę cało...
z ciekawością czekam na zakończenie historii :))
OdpowiedzUsuńTeż się niecierpliwię, czekam na wieści od Pani Weterynarz. Jeż wyglądał, niestety,dość krucho
OdpowiedzUsuń