czwartek, 23 lutego 2012

Moje dziecko w krainie mojego dzieciństwa

Moja leśna mała ojczyzna dziś wyglądała jak berneńczyk - przebijająca między pniami drzew biel śniegowych resztek i zbrązowiałe bezlistne gałęzie, a w tle czerń ziemi wyliniałej po zimie. I niestety gdzieniegdzie znowu te człowieki - walające się raz po raz wory ze śmieciami na pewno same do lasu nie wlazły. Ferie się kończą, dzieci do domu czas zgarnąć, więc i po najmłodszą pojechać przyszło. Wytęskniona i zaczytana w książkach z lat moich najmłodszych całą drogę powrotną trajkotała tak, że radio przebić się nie mogło. Ciekawe po kim to jej gadulstwo... Ale w moich dawnych skarbach też wyszperała taką jedną encyklopedię dla dzieci. Bardzo specyficzną i jak na owe czasy bardzo ładnie wydaną, a otworzyła się na haśle: czyn społeczny. To było coś, co obywatele robili "dobrowolnie i bezpłatnie dla wspólnego dobra", a takie czyny społeczne, gdy się obywatele bardzo zmobilizowali to w efekcie okazywały się "pomnażające nasz majątek narodowy i przyspieszające rozwój gospodarczy i kulturalny kraju". Nie wiem, jak Wy, ale ja w czynie społecznym, grabiami większymi ode mnie grabiłam liście w parku przy szkole, chyba w ramach zajęć z wf, bo nie pamiętam bym w tym szlachetnym celu zostawała po lekcjach. Dzisiaj park jest tam gdzie był, obok szkoły, nawet specjalnie nie wyłysiał, zabawek plenerowych dla dzieci mu przybyło, a liście sprząta podobno jakaś firma... Ciekawe jak to "sprzątanie parku" się miało i ma do PKB naszego kraju.       
P.S. Źródło cytatów: Encyklopedia dla dzieci. Polska-moja Ojczyzna   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz