niedziela, 6 stycznia 2013

Tajemnica herbacianej zaparzaczki


Kupiłam niedawno zaparzaczkę do herbaty, gdy wydostałam ją ze zbędnych plastików i papierów, wypadł spod tektury kawalątek chińskiej gazety. Zaparzaczka czeska, opisana w sześciu językach, śladu Chin na opakowaniu. Ale szukam dalej, jakoś ten skrawek tam w końcu trafił. Jest! Vyrobeno w Čína. Się wydało, choć treści jeszcze nie rozszyfrowałam, liczę na pomoc przyjaciół sinologów, choć pewnie nie o treść tu idzie, a raczej o ślad obecności. 

Papierowy skrawek przy zaparzaczce przypomniał mi o pewnym  filmie. Chiny w kolorze blue to dokument o nastolatkach pracujących w chińskiej fabryce jeansów. Jedna z bohaterek wpada na pomysł, że napisze list do tych, którzy noszą „tak olbrzymie spodnie”. Pisze kartkę jak z wakacji, ale przecież pozdrawia z fabryki, wspomina, że tęskni za domem, nie wie kiedy tam wróci:
Witaj kolego, pozdrowienia z Chin (...) wyjechałam z domu cztery  miesiące temu. Tęsknię za rodzicami, siostrą, babcią i kotkiem. (…) Razem z przyjaciółkami uszyłyśmy dla ciebie jeansy. Mam nadzieję, że ci się podobają. Li Pong zrobiła tylne kieszenie. Orchid wszyła suwak. A ja obcięłam nitki... 

W filmie jest też kadr z paczkami jeansów wysyłanych do Polski, pewnie nie są tak olbrzymich rozmiarów jak te wysyłane do Stanów, ale też noszą na sobie ślady nieprzespanych nocy nastoletniej Jasmin... 

czwartek, 3 stycznia 2013

Płonące psiaczki

Nie chodzi tu o parafrazę obrazu Dalego niestety, ale o tragedię, która zniweczyła trud wielu wolontariuszy i pasjonatów koni. Całkiem niedawno moje dziecię z sukcesem zaangażowało się w ratowanie pewnego konia przed krwawym i kulinarnym końcem żywota. I właśnie sprawdzając, co się z tym zwierzęciem dzieje,  wyśledziło tragiczną w skutkach historię trzech psiaczków. Psiaczkom już nic i nikt nie pomoże, ale w pożarze, który był przyczyną psiej tragedii, wolontariusze fundacji Centaurus stracili cały swój dorobek, dach nad głową, swoje rzeczy, zapasy leków i karmy dla koni, psiaków i kotów. Na stronie fundacji jest lista rzeczy, których pilnie potrzeba. Oto fragment z witryny Centaurusa:

Prosimy Państwa o pomoc, prosimy o każde wsparcie. Potrzebne są fundusze na leki i same leki, środki opatrunkowe, lodówka na leki, potrzebna jest słoma i siano, potrzebna jest karma dla psów, bo spłonęły nasze 3 miesięczne zapasy. Spłonęły kontenery dla kotów, karma dla kotów, posłania. Potrzebne są materiały budowlane - by nasze konie miały nas na co dzień. Na folwarku stary, lekko zrujnowany Pałac był jedynym miejscem dla bytowania ludzi. W chwili obecnej - takiego miejsca nie ma. Każdy kąt zagospodarowaliśmy dla zwierząt, nawet garaże przerobiliśmy na boksy.


fot. Centaurus


Przydadzą się koce, kurtki, buty, rękawiczki, wiadra w dużej ilości, nagrzewnice. 
I choć nigdy nie poczujemy już mokrego noska naszej ukochanej Lusi, nie spotkamy Lali jak wyjada ze stołu kolacje, ani nie zobaczymy wesołej Roxy hasającej po schodach. Ale pod opieką pozostało nam ponad 500 koni i setki innych zwierząt, wiele psów i kotów - prosimy, dla nich.
 Adres, na który można wysłać pomoc rzeczową
Fundacja Centaurus
Szczedrzykowice 10
59-230 Szczedrzykowice.   
Bezpośredni kontakt z ośrodkiem w Szczedrzykowicach: Agnieszka 511 437 075


fot. Centaurus




Jeśli możemy, pomóżmy!

wtorek, 1 stycznia 2013

Nietykalni


Wspólny język tam, gdzie wszystko wydaje się tak przeciwstawne, gdzie wszystko opiera się na różnicach i gdzie w zasadzie brak wspólnego mianownika,( no chyba, że zbudujemy go na zasadzie kompletowania par przeciwieństw). Antagonistyczne konteksty, a w nich antagonistyczni bohaterowie, którzy w pewnym momencie zaczynają się doskonale uzupełniać – oto co zobaczyć można w lekkiej komedii na trudny temat. Historia, w 98 % oparta na faktach, jak informuje autor książki, na podstawie której powstał film, mogłaby być opowieścią przygnębiającą, traktującą o uniwersalnym ludzkim upośledzeniu, czy to społecznym, czy fizycznym. Jednakże, jeśli uda się przekroczyć granice własnej ułomności i przede wszystkim granice własnych problemów, to, jak się okazuje, może być całkiem zabawnie. Gdy zmierzycie się ze swoimi planami na rok 2013, zwłaszcza tymi mało realnymi, warto wcześniej obejrzeć Nietykalnych, niemożliwe wyda się możliwym. Pomyślności w Nowym Roku!

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Karpia portret trumienny

Dużo ostatnio się mówi o rybach, które głosu nie mają, a wrzeszczeć by pewnie chciały gdyby mogły. Kampania klubu Gaja z roku na rok coraz bardziej widoczną się zdaje na szczęście dla karpi, więcej widać tu: http://www.jeszczezywykarp.pl/. Jeszcze noszę w sobie traumę z dzieciństwa, kiedy to karp Stefan lub inny po dniach kilku w wannie spędzonych na patelni lądował, a ja dawałam się spławić brakiem odpowiedniego dla karpia Stefana akwarium.
W tym roku odkryłam rzecz ciekawą - ryba nieżywa a świeża ( no prawie), nowość jak pisali na opakowaniu: karp wypatroszony pakowany próżniowo. Głowę dołączono pewnie dla smakoszy zupy rybnej, bądź jako copus delicti, że ryba ze światem żegnała się humanitarnie. Zaletą największą tej próżniowej wersji tradycji karpiowej jest chyba to, że z rybą przemknąć można do kuchni dyskretnie i w sposób prawie niezauważony przez dzieci przekształcić ją w danie wigilijne...


Dziś, w wigilijną noc podobno nawet ryby głos mają. Ciekawe, co powiedziałyby karpie...

Świątecznego nicnierobienia życzę Wszystkim mego bloga czytającym, bożonarodzeniowe zatrzymanie niech   zaowocuje pozytywną energią na nadchodzący Nowy Rok!  


   

środa, 19 grudnia 2012

Opowieść przedwigilijna


Był zimny i wilgotny wieczór. Grudzień, ale chwilowo jesienny, z przenikliwym dokuczliwym chłodem i mgłami znikającymi wszystko wokół. Przy przejściu dla pieszych dreptała w miejscu elegancka staruszka w szarym kapelusiku. Drobniutka i skulona czujnie czekała na moment kiedy trzeba będzie zebrać się w sobie i pokonać szeroką jezdnię przy krótkotrwałym zielonym świetle. Udało się. Przeszła. Chwilę później widzę ją jak krąży między samochodami tankującymi na pobliskiej stacji benzynowej. Wygląda jakby coś zgubiła lub kogoś szukała.     

                                 Minęły dwa dni. W kawiarnianym kąciku na stacji benzynowej dwoje pracowników pochyla się nad kimś cichutko szlochającym. Na krześle widzę „znajomą” staruszkę, ma czerwone od łez oczy, jest wzruszona. Pracownicy się oddalają, żegnając staruszkę ciepło. Chwilę potem do drobinki w szarym kapelusiku podchodzi młody człowiek, wkłada staruszce niebieski banknot do ręki i odchodzi szybko. Staruszka znów się wzrusza, ale twarz ma coraz bardziej promienną. Woła w moim kierunku – proszę pani, może mi pani pomóc? – Odwracam się ku niej i pytam w czym pomóc mogę. –Dobrzy ludzie  zostawili mi prezent od Mikołaja, ale ja niedowidzę i nie wiem, ile to jest – zapytała pokazując mi banknoty. Gdy odpowiedziałam na jej pytanie, ona  westchnęła cicho i radośnie – jacy oni dobrzy, dobrzy są ludzie

                                 Może tak właśnie wygląda dzisiaj dodatkowe nakrycie dla „niespodziewanego gościa” przy wigilijnym stole? Nie pusty talerz spychany na brzegi stołu, by zmieściły się wszystkie potrawy, bo gość przecież i tak nigdy nie przychodzi, a jakby przyszedł to go nikt nie wpuści, bo przecież nieznajomy… Może warto nosić w kieszeni symboliczne dwa złote nie do sklepowego wózka, ale na bułkę dla staruszki w szarym kapelusiku…        

piątek, 14 grudnia 2012

Mrozem haftowane

Chciałam dziś Wam napisać relację z malijskiego koncertu, który inauguruje zamkowe wnętrza po europejskim liftingu. Nie napiszę, się na koncert nie dostałam. Właśnie parę minut temu zaczęła śpiewać Malijka Rokia Traore. Bilety skończyły się wczoraj. Szkoda. Mali to była kolonia francuska, Rokia Traore śpiewa po francusku i w dialekcie Bambara, liczyłam na płytę z autografem, a tu nici. Na pocieszenie posłucham Kronos Quartet, może gdzieś wyłowię jej wokal.
Tymczasem zamiast afrykańskich klimatów mroźne pejzaże za oknem. Baśniowe ulotne fraktale wirują i znikają. Czasem na dłużej przyklejone do gałązek i płotów koronką ozdabiają zimnem uśpiony świat.
Są tacy, którym udaje się mroźny pędzel utrwalić na płótnie, jak na przykład tu, w obrazie "-15 stopni Celsjusza"

-15 stopni Celsjusza, for.1mx1m, realizacja Joanna Janiak i Piotr C. Kowalski


a poniżej magicy, którzy tego wspólnie dokonali, czyli Joanna i Piotr.


Mroźno, filigranowo, ulotnie i trwale zarazem. Już magia, czy jeszcze sztuka?  

sobota, 8 grudnia 2012

Znikające przestrzenie

W miniony weekend ominęła mnie pewna wystawa i pewien koncert. Nie ominęły zawodowo - domowe obowiązki, które były przyczyną tego stanu. Próbowałam dogonić utracone wydarzenia, z koncertem się nie dało, ale liczyłam na ogon wystawy. Załapałam się jedynie ma moment jej zamykania. Zamykanie wystawy zamykającej... I tak przez zamykane drzwi łypnęłam po raz ostatni okiem na tę szczególną przestrzeń. Najpierw z założenia było to miejsce poświęcone, służyło jako bóżnica. Potem, w murach ciągle przypominających synagogę, urządzono pływalnię. Działała jeszcze całkiem do niedawna. Z czasem okazało się, że znakomicie wypadają tu koncerty, zwłaszcza jazzowe. Teraz, na pożegnanie tych murów,  zaproszono tu sztukę. Działająca do niedawna w zamkowych przestrzeniach galeria ON zorganizowała swój 35 jubileusz właśnie w murach  sędziwej synagogi, na którą już zapadł wyrok. Więcej o sztuce i synagodze można przeczytać tu : http://galeriaon.asp.poznan.pl/  i tu http://strasznasztuka.blox.pl/2012/12/Labedzi-spiew-galerii-ON.html

Wkrótce zamiast bóżnicy stanie tutaj hotel. Sieciowy, taki jakich wiele. Być może z basenem, ale nie będzie już śladów po rabinie.


P.S. Na pocieszenie Joanna Janiak i Piotr C. Kowalski podesłali mi fotki.Wklejam poniżej.  Dzięki ogromne!


Marcin Berdyszak

Jagody na płótnie, Piotr C. Kowalski

Obrazy piętrowe, Piotr C. Kowalski



 Mein Kampf, Tomasz Wendland

Wunderteam