„Jeże”
wspinały się wysoko, ale znów na szczyt nie weszły, zatrzymały się chyba na
miejscu 24 na 555. Piszę chyba, bo w momencie zamknięcia konkursu nie widać
ilości głosów oddanych na blogi poniżej pierwszej dziesiątki. Sama wędrówka po
okolicy blogosfery była ciekawa sama w sobie, pojawiły się zupełnie nowe, interesujące
blogi, pojawiły się nowe kategorie blogów. A „jeże” przy okazji konkursu otrzymały
sporo miłych komentarzy w mailach i nie tylko. Wszystkim, którzy głosowali na
jeże bardzo dziękuję, Wszystkim, którzy lubią jeże czytać obiecuję, że dbać o jeże
będę. Z podziękowaniem raz jeszcze - Be.
niedziela, 3 lutego 2013
środa, 30 stycznia 2013
Nie taka Afryka czarna
Często
zdarza się, że spędzając w jakimś miejscu tylko chwilę utrwalamy i
rozpowszechniamy naszą subiektywną opinię jako informację obiektywną i
niepodważalną. Nie tak dawno pisałam tutaj entuzjastycznie zresztą o pewnej
książce o Afryce traktującej. Książkę podałam dalej. Do poczytania, do
skomentowania. W tym przypadku szczególnie ciekawiło mnie to drugie. Książkę o
Afryce przekazałam kobiecie, która tam spędza znaczną część swego życia. Znacie
ją. Pojawia się na tym blogu jako Iwona, afrykańska Polka, autorka
publikowanych tu malijskich fotek. Iwona przeczytała Sen pod baobabem. I zasmuciła się najpierw, a potem wkurzała coraz bardziej. W
Mali jest biednie i ciężko zwłaszcza teraz, ale książkowa wizja Mali, a zwłaszcza stolicy
kraju, Bamako, jest zupełnie nie taka, jak jest naprawdę. Miejsca, w których nie
pachnie dobrze znaleźć można wszędzie, wcale do Mali jeździć nie trzeba. W
Bamako są już od dawna drogi, całkiem przyzwoite, a odpowiedni samochód, w zależności od zasobności portfela,
też znaleźć można. Są hotele dobre i takie, których lepiej unikać. Są ludzie,
którym lepiej w drogę nie wchodzić, ale są i tacy, którzy nas jednak „nie
zjedzą”. Nasze paczki wędrują do małej wioski, ale są w Mali miejsca, w których
biedy nie widać, problem w tym, że jedne wyraźnie odcinają się od drugich. Więcej
opowie Wam kiedyś sama Iwona.
P.S.
Przed nami ostatnie 12 godzin głosowania na jeżowy blog, głosy Wasze i Waszych
przyjaciół są teraz decydujące. Liczę na Was i bardzo dziękuję za tak duże
zainteresowanie kłującymi historiami.
czwartek, 24 stycznia 2013
Konkurs
Kilka
dni temu w przestrzeni mojego zjeżonego bloga umieściłam napis „blog roku 2012,
kategoria ja i moje życie”. W ubiegłym roku jeże także stanęły w tym konkursie,
bardzo niewielu osobom o tym powiedziałam, a i tak jeże znalazły się prawie w
finale. W tym roku postanowiłam im pomóc. Znajomi wiedzą już, że Be. to ja,
liczę zatem na ich aktywną pomoc w głosowaniu, które rozpocznie się 24 stycznia
po 15.00.
Na
„jeże” głosować można wysyłając
pod nr 7122 sms o treści:
A00495 (A – jak Anna, potem: zero
zero cztery dziewięć pięć ) bez spacji,
Ważne :
koszt sms to 1, 23zł, a dochód z wysłanych sms
– ów przeznaczony będzie na obozy integracyjno- rehabilitacyjne dla dzieci z
ubogich rodzin i dla dzieci niepełnosprawnych
Uchylając
rąbka mojej blogerskiej tajemnicy dodam tylko, że blog ten powstawał i powstaje
wbrew wszelkim prawom rządzącym zegarową tarczą. W czasie wolnym, którego nie
mam, jeśli już mi się zdarzy, to błyskawicznie się jakoś sam wypełnia. Przede
wszystkim jednak to blogerskie pisanie jest moim wentylem bezpieczeństwa i
realnym dowodem na to, że wszystkie przeciwności
losu można przepracować w pozytywnym kierunku. Bo gdyby jeże i róże nie miały
kolców, byłoby łatwo i … nudno.
Za
wszystkie Wasze głosy „na jeże” z góry bardzo dziękuję i dziękuję przede
wszystkim za to, że tu zaglądacie.
niedziela, 20 stycznia 2013
Mroczna strona Chin
Chińczyki trzymają się mocno...
Dokumentalne
filmy o Chinach, które pokazują prawdziwą cenę tanich jeansów (Chiny w kolorze blue), krajobraz z chałd
odpadowych zastępujący odwieczną zieleń i pagórki (Sfabrykowany krajobraz), nieodwracalne zmiany ludzkich losów
wynikłe z budowy Tamy Trzech Przełomów ( W
górę Jangcy) to bardzo ciemna strona chińskiej potęgi. Jeszcze mroczniejsze
oblicze tego kraju znalazłam w reportażach Xue Xinran, Dobre kobiety z Chin. Głosy z ukrycia.
Trzeba mieć za sobą przepracowane doświadczenia mieszkającej dziś w Londynie dziennikarki Xue Xinran, by zmierzyć się z
problemami, które prezentują bohaterki jej wywiadów i na dodatek potrafić przekazać
je w sposób tak bezpośredni. Ona sama zresztą część swoich doświadczeń uczyniła
fragmentem wspomnianej publikacji. Po lekturze tych kobiecych relacji, po
przetrawieniu wspomnianych wcześniej dokumentalnych filmów, napis made in China nabiera zupełnie innego
innego znaczenia.
Zaskakujące
jest to, że i w tych filmach, i w książce można jednak spotkać ludzi, którzy twierdzą,
że są szczęśliwi. U niektórych słychać ironię, ale u innych szczerość wynikającą pewnie stąd, że innego wymiaru szczęścia nie znają. Dobre kobiety z Chin i chińska (nie)równość.
piątek, 18 stycznia 2013
Piłki z Polski i bombardowanie za płotem.
Kolejne
paczki i paczuszki dla Mali się przygotowują, a z „naszej” Afryki wieści
niepokojące. Radośnie witani Francuzi to z jednej strony bezpieczeństwo, z
drugiej, dla samych Francuzów, początek igrania z ogniem. Najpierw ich obecność w Mali zbiegła się z atakiem w Algierii, co wielu dziennikarzy interpretuje jako odwet, potem protesty w Egipcie i trochę niepokoju w samej Francji. Portal
france24.com umieścił na swej stronie interaktywną mapkę postępu zbrojnej ochrony
Mali. Mimo francuskiej osłony część Malijczyków, głównie tych z północy, jednak
z kraju ucieka, bojąc się bombardowań, głodu i braku wody http://www.france24.com/fr/20130118-refugies-mali-temoignages-horrifiants-HCR-guerre-intervention-francaise-charia-rebelles
Trafiają
najczęściej do Mauretanii, Burkina Faso, do Republiki Nigru i Algierii.
W
okolicy Sangha w miarę spokojnie, to tam wędrują nasze pakunki, pewnie trochę dłużej
ich transport tym razem potrwa, choć potrzebny pilniej i bardziej niż
kiedykolwiek. W jednej z wcześniejszych paczek, też od studentek, obok
artykułów pierwszej pomocy i materiałów szkolnych znalazły się piłki. Słusznie
ktoś pomyślał, że malaria malarią, strzelanina strzelaniną, a dzieci przecież bawić
się chcą.
fot. Iwona z Mali |
czwartek, 17 stycznia 2013
Z dalekiego kraju
Napisała do mnie pewna studentka. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że prawie każde zdanie jej wiadomości świadczyło o niesłychanym samozaparciu i determinacji. Parę lat temu, wbrew wszystkiemu i wszystkim, udało jej się spełnić to, o czym marzyła, czyli wyjechać do odległego kraju. Udało się jej wyjechać bardzo daleko mimo ograniczającej ją na co dzień niepełnosprawności. Udało się wyjechać za pieniądze, których nie miała zbyt wiele, ale odkładała do „magicznego pudełka”. I magiczne pudełko zamieniło się w magiczną, cudowną podróż.
Wróciła. Teraz boryka się z codziennością, a ją najtrudniej ujarzmić magicznym pudełkiem. Chyba, że zacznie się znów składać cegiełki na następne wyprawy. Wtedy łatwiej przejść nawet nad zdrowotnymi kłopotami i powiedzieć, że to „tylko” choroba, ale poza nią jest jeszcze tyle do zobaczenia. Najtrudniej wyjechać poza samego siebie.
sobota, 12 stycznia 2013
Mali - trudno, coraz trudniej
Według najnowszych informacji od malijskich przyjaciół, informacji których potwierdzenie znaleźć już można w mediach nie tylko francuskich, ingerencja zbrojna sił francuskich ma coraz większy zasięg. Z jednej strony tak oczekiwana obecność wojsk wojsk francuskich i ościennych państw afrykańskich trochę sytuację malijską uspokoi, z drugiej powoduje kres, przejściowy miejmy nadzieję, ruchu turystycznego. Kolejne paczki dla Malijczyków przekazałam, tym razem najbardziej wykazali się studenci naszej Uczelni, bardzo Wam dziękuję! Może choć odrobinę ta afrykańska rzeczywistość będzie łatwiejsza do zniesienia, zwłaszcza dla tych, którzy innej nie znają, a dotychczasowa bardzo się zachwiała. Miejmy nadzieję, że niebawem znów w kraju dogonów życie będzie toczyło się spokojnie i powolnie, w dostojnym, afrykańskim rytmie.
![]() |
fot. Iwona z Mali |
Subskrybuj:
Posty (Atom)