Dwa tak różne pożegnania w nieodległym od siebie czasie.
Jedno nagłe, przedwczesne i zaskakujące.
Jak świeżozielony liść zerwany na początku lata.
Drugie takie dojrzałe, wypełnione.
Dokończone i zgodne z porządkiem świata tego.
Odeszli.
Jak liście zerwane lub opadłe.
Po tym pierwszym rana jakaś głębsza i goi się trudno.
W naturze liść opada, by drzewo odpoczęło przed wiosną.
Soki w drzewie krążą coraz wolniej, aż ustają,
Liść więdnie, usycha i spada.
Za zgodą drzewa.
Po liściach nagle zerwanych, a soczystych jeszcze
długo z drzewa coś kapie.
Jak łzy...
Jedno nagłe, przedwczesne i zaskakujące.
Jak świeżozielony liść zerwany na początku lata.
Drugie takie dojrzałe, wypełnione.
Dokończone i zgodne z porządkiem świata tego.
Odeszli.
Jak liście zerwane lub opadłe.
Po tym pierwszym rana jakaś głębsza i goi się trudno.
W naturze liść opada, by drzewo odpoczęło przed wiosną.
Soki w drzewie krążą coraz wolniej, aż ustają,
Liść więdnie, usycha i spada.
Za zgodą drzewa.
Po liściach nagle zerwanych, a soczystych jeszcze
długo z drzewa coś kapie.
Jak łzy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz