wtorek, 27 grudnia 2011

Zbuntowana lokomotywa


Była sobie raz lokomotywa, która ciągnęła całkiem spory sznurek wagoników.  Jechała z tymi wagonikami wypełnionymi różnościami po urozmaiconych szlakach. Raz pędziła na złamanie karku, bo było akurat z górki, choć niekiedy całkiem stromo i niebezpiecznie. Czasem turlała się wolniutko po równinach swoim rytmem jakby zasłuchana w usypiający stukot wagoników. Niekiedy ciężko dysząc wspinała się pod górkę, ale zaraz potem miękko z niej zjeżdżała zważając, by skład pociągu się nie zmienił. Z czasem tych wagoników doczepiano coraz więcej, a lokomotywa i tak jechała dalej. Aż w pewnym momencie coś w niej chrupnęło, jęknęło i oto lokomotywa ani drgnie, stanęła na stacji Reset. Stoi sobie i duma, jak tu dalej jechać bez szkody dla siebie samej i bez uszczerbku dla wagoników. Wreszcie wymyśliła. Wpadła na pomysł, że pojedzie w dalszą drogę, ale tylko z najistotniejszymi wagonikami, dla pozostałych zaczęła szukać drugiej lokomotywy. I znalazła. I tak jadą sobie dalej, przez góry, doliny, raz pod górkę, raz z górki, ale do przodu i z kompletnym, równomiernie rozłożonym załadunkiem.


Wszystkim sympatykom tego bloga życzę, by bożonarodzeniowy rozpęd dodał Wam energii potrzebnej na szlakach, które czekają na Was w 2012 roku!  I nie zabierajcie ze sobą w drogę zbędnego bagażu, będzie Wam o wiele łatwiej.  

piątek, 23 grudnia 2011

Jest czy go nie ma?

... oto jest pytanie, z którym się zmierzam każdego roku szukając odpowiedzi zadowalającej dociekliwe dzieci. Kiedy najstarszy próbował wyjaśnić młodszym, jak to z tymi prezentami jest, ucięłam jego dywagacje krótkim - "nie ma Mikołaja? ups, to kto przyniesie prezenty?" - Jest, jest, mamusiu tylko mu powiedz, żeby przeczytał list na twoim biurku - odpowiedziały chórkiem dzieciaki. W tym roku też pewnie przyjdzie, zwłaszcza do tych, którzy na niego czekają, a dowody na swoje istnienie zostawi pod choinką.

Wszystkim, którzy tu zaglądają życzę magicznych Świąt! 

Tym zaś, których szczególnie interesuje Św. Mikołaj alias Gwiazdor podaję jego adres: 
Santa Claus
Arctic Circle
96930 Rovaniemi
Finlandia
  

środa, 21 grudnia 2011

Młody(ch) sposób na kryzys

Świat byłyby nudny gdyby nie było ... kultury pogranicza. Tego wszystkiego, co wymyka się jednoznacznemu zaszeregowaniu i klasyfikowaniu wg tradycyjnych szufladek. Tak jak na przykład projekt shredbone. Tworzą go, jak sami o sobie mówią, "ci, którzy działają na zajawce". Na niezagospodarowanym niszowym pograniczu robią to, co lubią. Trochę street artu, trochę ekstremalnej jazdy na desce, czy to po śniegu, czy po ulicy i do tego odpowiednie freestylowe ciuchy wg własnego projektu. Więcej można zobaczyć tutaj : http://shredbone.blogspot.com/ , a niebawem także i kupić na Św. Marcinie 47 (Friday Shop, pasaż różowy). Ekipie Shredbone życzę połamania nóg!

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Ryby mają głos


Zobaczyłam wczoraj barbarzyństwo nasze narodowe tradycją na dodatek uświęcone. Francuzi twierdzą, że nasza polska brutalność manifestuje się głównie w okrucieństwie wobec koni, które lądują w rzeźni, ale przecież dzieje się tak m.in. właśnie ze względu na francuski popyt na koninę. Tymczasem  dantejskie sceny, przypominające sceny z filmu „Zatoka delfinów” można zobaczyć na stoiskach ze świątecznym karpiem. Powszechnie tępione wrzucanie żywych karpi do foliowych reklamówek, to jeszcze nic. Wczoraj doświadczyłam czegoś, co trudno opisać, zważywszy, że tego bloga czytają też dzieci. Pokrótce tylko powiem, że żywot sprzedawanych ryb zamiast zostać krótko i w miarę bezboleśnie zakończony, zamienił się w trwającą podejrzewam dobrą godzinę, agonię.  Wszystko dlatego, że zamiast „załatwionych” ryb klientka dostała ryby zranione i niczego nie podejrzewając, wsiadła z nimi do auta. Co było dalej, domyśleć się łatwo. Oto dlaczego lepiej kupować półtuszki… Pamiętam jak kiedyś na francuskim ryneczku zdziwiona kobieta pochyliła się nad karpiem na polskim straganie i powiedziała: De la carpe? Ça se mange?  ( Karp? To się jada?).  Oj, jada się, madame, ale jak traktuje wcześniej… To można tylko porównać do sposobu, w jaki wspomniani Francuzi traktują żaby nim trafią na ich stoły. Ale to już zupełnie inna kulinarno-obyczajowa historyjka. 

sobota, 17 grudnia 2011

Mapa i terytorium

Spotkałam kiedyś małego chłopca, który obsesyjnie i bardzo dokładnie rysował mapy swoich spacerowych ścieżek. W rysunkach zdumiewała precyzja i szczegóły, na które zwykle nie zwraca się uwagi. Podobnie u Houellebecqa. W jego najnowszej książce zaskakuje i rola autora, i zależność między mapą a prezentowanym obszarem, która zostaje wykorzystana jako przedmiot sztuki. Sam Houellebecq zachowuje się jak Velazquez, umieszcza autora wewnątrz dzieła i na dodatek jeszcze bawi się jego śmiercią. Więcej nie powiem, przeczytajcie sami, dobra literatura w dobrym przekładzie, znakomity prezent pod choinkę!     

wtorek, 13 grudnia 2011

Liść opadły i liść zerwany

Dwa tak różne pożegnania w nieodległym od siebie czasie. 
Jedno nagłe, przedwczesne i zaskakujące. 
Jak świeżozielony liść zerwany na początku lata. 
Drugie takie dojrzałe, wypełnione. 
Dokończone i zgodne z porządkiem świata tego. 
Odeszli. 
Jak liście zerwane lub opadłe.
 Po tym pierwszym rana jakaś głębsza i goi się trudno.
W naturze liść opada, by drzewo odpoczęło przed wiosną.
Soki w drzewie krążą coraz wolniej, aż ustają,
Liść więdnie, usycha i spada. 
Za zgodą drzewa.
 Po liściach nagle zerwanych, a soczystych jeszcze  
długo z drzewa coś kapie.
Jak łzy...  

niedziela, 11 grudnia 2011

Szalone paczki

Nasza wersja "szlachetnej paczki " już trafiła do rodziny, dla której ją przygotowaliśmy. Szkoda, że nie widzimy reakcji obdarowanych. Dzięki mobilizacji wspaniałych ludzi, z którymi mam przyjemność pracować, udało się zrobić nie jedną paczkę, ale pięć. Do najbliższego piątku nadal jednak zbieramy pieniądze na kuchenkę, tyle tylko, że już nie do skarbonki, tylko na konto, zainteresowanych wsparciem finansowym tego przedsięwzięcia proszę o kontakt mailowy. Już prawie się udało, nawet z kuchenką, mimo, że tak późno zaczęliśmy :-)

wtorek, 6 grudnia 2011

Szlachetna paczka

Witajcie, jeśli wśród Was jest ktoś z rejonu Poznania i chciałby wesprzeć akcję szlachetna paczka - zapraszam pod ten adres: http://aleszkola.blogspot.com/, znajdziecie tam szczegóły dotyczące rodziny, dla której aktualnie i po sąsiedzku organizujemy pomoc. Spróbujcie przekonać się sami, jak miło jest być Mikołajem :-), zwłaszcza tym niewidzialnym.

sobota, 3 grudnia 2011

Pierniczki ciotki Dzidki

Śp. ciotka Dzidka tak naprawdę miała na imię Rozalia, ale nie wiedzieć czemu swego imienia nie lubiła. Może zamiast z Różą, kojarzyło jej się z Rózią i sugerowało zaszeregowanie w innej hierarchii społecznej? A Śp. pamięci ciotka była taka wytworna, lubiła też dobrze i ładnie zjeść, a smak i elegancję widać było u niej nie tylko w kuchni. Jej pierniczki pamiętam jeszcze z dzieciństwa. Gdy w sklepach był tylko ocet z etykieta zastępczą, a ze słodyczy wyroby czekoladopodobne,  pierniczki od ciotki były jak z kosmosu - kolorowe, polukrowane, z posypką i przede wszystkim, jak na prawdziwe pierniczki przystało, na miodzie. Nie wyobrażałam sobie Świąt bez oczekujących na właściwy moment zmiękczenia pierniczków. Teraz, kiedy cioci już nie ma, a moje dzieci przerosły wysokość kuchennego blatu, pierniczki od lat są przedświątecznym rytuałem. Tak miało być i w tym roku, ale zniecierpliwione zajętością mamy dzieciaki poradziły sobie same. I oto dziś upiekły pierniczki łamiąc trochę rodzinną tradycję, bo przepis na bożonarodzeniowe korzenne łakocie znalazły ... w necie. O tu: http://www.o-pysznym-jedzeniu.bloog.pl/id,3953968,title,Pierniczki-swiateczne,index.html.
A oto rąbek rodzinnej kulinarnej tajemnicy, czyli przepis na pierniczki ciotki Dzidki:
ciasto na pierniki:

składniki:

300    gram mąki
150    gram miodu
150    gram cukru
1            jajo
½ dag sody oczyszczonej /1 płaska łyżeczka/
1 łyżka kopiasta margaryny lub lepiej - masła klarowanego
1 paczka przyprawy korzennej
olejek rumowy lub waniliowy


 sposób przygotowania:

Miód zagotować, połączyć z mąką, cukrem i korzeniami. Dodać jajo, sodę oczyszczoną i margarynę (masło). Ciasto zagnieść, dobrze wyrobić, cienko rozwałkować. Wykroić pierniczki.
Piec w gorącym piekarniku 15-20 min.











P.S. Swoją drogą zastanawiało mnie kiedyś skąd się wzięła "Dzidka". Szukając odpowiedzi znalazłam to: http://dzidka.pl/  :-)

piątek, 2 grudnia 2011

Kwiat dziwo

W zabieganym ostatnio domu nawet nie zauważyliśmy, co się dzieje na jednym z parapetów. A tam prawdziwa kwiatowa orgia. Niepozorny sukulent często pomijany przy podlewaniu, bo jakoś po nim pragnienia nie widać, pokazał się z zaskakującej, kwiecistej strony. Teraz nie sposób go nie zauważyć, ładnie mu w kwiatach, zobaczcie sami:

Posted by Picasa