Była sobie raz lokomotywa, która ciągnęła całkiem spory sznurek wagoników. Jechała z tymi wagonikami wypełnionymi różnościami po urozmaiconych szlakach. Raz pędziła na złamanie karku, bo było akurat z górki, choć niekiedy całkiem stromo i niebezpiecznie. Czasem turlała się wolniutko po równinach swoim rytmem jakby zasłuchana w usypiający stukot wagoników. Niekiedy ciężko dysząc wspinała się pod górkę, ale zaraz potem miękko z niej zjeżdżała zważając, by skład pociągu się nie zmienił. Z czasem tych wagoników doczepiano coraz więcej, a lokomotywa i tak jechała dalej. Aż w pewnym momencie coś w niej chrupnęło, jęknęło i oto lokomotywa ani drgnie, stanęła na stacji Reset. Stoi sobie i duma, jak tu dalej jechać bez szkody dla siebie samej i bez uszczerbku dla wagoników. Wreszcie wymyśliła. Wpadła na pomysł, że pojedzie w dalszą drogę, ale tylko z najistotniejszymi wagonikami, dla pozostałych zaczęła szukać drugiej lokomotywy. I znalazła. I tak jadą sobie dalej, przez góry, doliny, raz pod górkę, raz z górki, ale do przodu i z kompletnym, równomiernie rozłożonym załadunkiem.
Wszystkim sympatykom tego bloga życzę, by bożonarodzeniowy rozpęd dodał Wam energii potrzebnej na szlakach, które czekają na Was w 2012 roku! I nie zabierajcie ze sobą w drogę zbędnego bagażu, będzie Wam o wiele łatwiej.