Zwierząt ci u nas dostatek. Wielki pies, tłusty kot i ileś tam tropikalnych rybek, o jeżach w ogrodzie nie wspominając. A tu jeszcze pewnego dnia dzieciaki wyciągnęły spod auta czarny trzęsący się kłębuszek. Wokół ruchliwe ulice, a toto pod auto wlazło myśląc pewnie, że bezpieczne tam będzie. Patrzą na mnie dzieci ( moje i cudze) pytająco, patrzy na mnie kocię. I czekają – odpuszczę i zgodzę się tę istotkę przygarnąć, czy też wykręcę się posiadanym zwierzęcym dobytkiem. No dobrze, rzekłam, pokażmy ją weterynarzowi. Mała dzikuska odrobaczona została, pazury jej przycięliśmy, a choć mała, darła się przy tym przeraźliwie głośno. Na koniec ugryzła mnie i zlała się na kozetkę. I tak oto została ochrzczona imieniem Hexa. Kot olbrzym się jej boi, bo choć małe toto, to prycha na wszystkich i ustawia większych od siebie. Psa wielkiego też od miski odpędziła swoje zębusie malutkie mu pokazując, a przecież ona sama mogłaby być tylko przystawką dla naszej psicy. Zabiedzone to stworzenie litość budzi, ale w oczach ma takie diabełki i chyba, wbrew dziecięcym pokusom, podleczę je i podaruję znajomej. Tak sobie myślałam, czas jakiś temu.
Dni mijały, zabiegane i po brzegi wypełnione, aż się wylewało. Koteczka ciągle u nas, jakoś nikt jej nie chce, a mnie żal ją bez opieki zostawić. Zrezygnowane zwierzaki domowe nasze chyba się pogodziły z faktem, że to małe tu żyje. Rozpuściłam wici po ludziach, że mam kotka w nadmiarze, ale jakoś cisza. A toto małe i psotne, wlazło do domku dla lalek i .. zwiało, i to razem z drzwiami, a potem tych drzwi nie dało się z niej zdjąć, trzeba było je wyłamać na kociej głowie, lalki teraz bez drzwi mieszkają. Parę dni temu do wanny pełnej wody wpadła, ale w porę ją wydobyliśmy. W każdym razie coraz mniej w niej Hexy, a coraz bardziej jest Kleksa. Żywy dowód na to, że pieszczone stworzenie samo staje się pieszczochem. Kleksa Negra, jak była czarna, tak jest i między innym dlatego nie wzięła jej znajoma. Bo się boi czarnych kotów. A przecież starzy Anglicy podobno powiadają, że czarne koty przynoszą szczęście. To może kabaret otworzę ;-), studentom opowiadałam kiedyś o francuskim kabarecie Czarny kot, Chat noir. Ale właściwie po co otwierać? I tak kabaret z tą menażerią mam na co dzień :-). A do wątku koteczki powrócę niebawem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz