Obiecałam
kiedyś młodemu człowiekowi, że będzie mógł coś tutaj opublikować, tak jak to
wcześniej zrobiła Złotowłosa. A że napisał coś godnego uwagi, spełniam zatem
jego prośbę, ku przejrzystości tekstu, po drobnej korekcie. Nadzieję mam, że
dotychczasowych czytelników młodziutkie pióro także zainteresuje. Oto rezultat:
Jestem spadającym liściem.
Spadam, spadam i spadam. Wreszcie wylądowałem na ziemi. Teraz na spokojnie
opowiem Wam moją historię. Dawniej wisiałem sobie zwyczajnie na dębie i rozmawiałem z innymi liśćmi. Nagle zawiał wiatr, trochę
inaczej niż zwykle. Zawiał tak mocno, że odczepił mnie od gałązki, na której
wisiałem. Leciałem, leciałem, aż wylądowałem na polu pełnym innych liści. To
one powiedziały mi, że spadłem, bo nadeszła jesień i drzewo musi odpocząć. Gdy
wylegiwałem się przyczepiony do gałązki, zupełnie o tym zapomniałem. Na dodatek,
gdy tak sobie leżałem na polu, to okazało się, że mam zupełnie inny kolor. Kiedy
wisiałem na drzewie, byłem jasnozielony, a teraz jestem pomarańczowo-brązowo-żółty.
Potem zapadłem w kolorowy sen. Gdy się obudziłem, okazało się, że wklejono mnie
do zeszytu, a obok ktoś napisał „6 za piękny kolor”. J
Kolorowych
snów zatem Wam życzę w tę deszczową, jesienną noc !
Brawo J! uściski-Ola
OdpowiedzUsuńDziękuJę!
OdpowiedzUsuńDziękuje :) Bardzo zainteresował mnie temat afrykańskich czarownic. Poza tym dawno się nie widzieliśmy. Musimy umówić się jakoś na kawę bo w tym Paryżu nam się nie udało niestety. Rozminęliśmy się z datami :(
OdpowiedzUsuńSwoją drogą zastanawiam się na ile te Twoje czarownice to ukłon w kierunku Waszego kota ;-), o ile nadal nosi to samo imię. Kawa - koniecznie i z przyjemnością :-)
Usuń