sobota, 10 listopada 2012

Błękitny Książę i dębowy liść



Obiecałam kiedyś młodemu człowiekowi, że będzie mógł coś tutaj opublikować, tak jak to wcześniej zrobiła Złotowłosa. A że napisał coś godnego uwagi, spełniam zatem jego prośbę, ku przejrzystości tekstu, po drobnej korekcie. Nadzieję mam, że dotychczasowych czytelników młodziutkie pióro także zainteresuje. Oto rezultat:

Jestem spadającym liściem. Spadam, spadam i spadam. Wreszcie wylądowałem na ziemi. Teraz na spokojnie opowiem Wam moją historię. Dawniej  wisiałem sobie zwyczajnie na dębie i  rozmawiałem  z innymi liśćmi. Nagle zawiał wiatr, trochę inaczej niż zwykle. Zawiał tak mocno, że odczepił mnie od gałązki, na której wisiałem. Leciałem, leciałem, aż wylądowałem na polu pełnym innych liści. To one powiedziały mi, że spadłem, bo nadeszła jesień i drzewo musi odpocząć. Gdy wylegiwałem się przyczepiony do gałązki, zupełnie o tym zapomniałem. Na dodatek, gdy tak sobie leżałem na polu, to okazało się, że mam zupełnie inny kolor. Kiedy wisiałem na drzewie, byłem jasnozielony, a teraz jestem pomarańczowo-brązowo-żółty. Potem zapadłem w kolorowy sen. Gdy się obudziłem, okazało się, że wklejono mnie do zeszytu, a obok ktoś napisał „6 za piękny kolor”. J

Kolorowych snów zatem Wam życzę w tę deszczową, jesienną noc !
              

4 komentarze:

  1. Dziękuje :) Bardzo zainteresował mnie temat afrykańskich czarownic. Poza tym dawno się nie widzieliśmy. Musimy umówić się jakoś na kawę bo w tym Paryżu nam się nie udało niestety. Rozminęliśmy się z datami :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swoją drogą zastanawiam się na ile te Twoje czarownice to ukłon w kierunku Waszego kota ;-), o ile nadal nosi to samo imię. Kawa - koniecznie i z przyjemnością :-)

      Usuń