Gdy pogoda tak
przyjemna zupełnie nie chce się stąd wyjeżdżać, no ale cóż, na emeryturę trzeba
sobie zasłużyć, więc pora wracać tam, gdzie praca i niekiedy jej nadmiar.
Sąsiedzi zaopatrzyli nas w produkty od lokalnego gospodarza, zupełnie jakbyśmy
wyjeżdżali do miejsca, w którym niczego nie ma. Fakt, w mieście nie znajdziemy takiego
twarożku, takich jajek, czy takiego chleba, którym pachnie cały dom. Na pożegnanie
lata gotujemy jeszcze kompot z jeżyn, których tu pełno, na zbiór winogron trzeba
będzie jeszcze trochę poczekać. Hortensje, wyjątkowo okazałe tego roku, kiwają
na pożegnanie.
sobota, 23 sierpnia 2014
piątek, 15 sierpnia 2014
O cydrze
Smaczny napój
alkoholowy między winem a piwem. Do kupienia raczej w dobrych sklepach browarniczych
niż winiarskich. Co dziwne, musi mieć akcyzę jak wino, w przypadku piwa tego wymogu
nie ma, choć procentowo bliżej mu do piwa.
Znany w Polsce
od dawna jako jabłecznik ( nie mylić z jabolem), pierwszy raz piłam go dawno
temu we Francji, tam częstowano nim nawet dzieci. Polski problem cydrowy polega
chyba na tym, właściwie nie wiadomo, kto powinien go produkować. Sadownicy, którzy mogliby produkować cydr mają
ponoć ograniczenia ilościowe, których nie wolno im przekroczyć, a winiarze
traktują go raczej z odrobiną pogardy. Ten galimatias wpływa też na cenę, co umacnia pozycję
tego trunku na półce dla koneserów i powoduje, że trzeba się go trochę naszukać.
Najdziwniejszą
rzeczą, jaką szukając dobrego cydru znalazłam, są cydry smakowe, np. cydr o
smaku truskawkowym. Brrr… Jak wino jabłkowe, to niech smakuje jabłkowo, z
ewentualną nutą jabłecznych przypraw, po co w to mieszać inne owoce? To tak,
jak ser topiony o smaku szynki, brzmi jak opakowanie zastępcze lub wyrób czekoladopodobny,
to już było.
Reasumując, w
ramach kampanii jabłkowej robimy musy do naleśników, pieczemy szarlotki, pijemy
cydr, a gdy będzie chłodniej przestawiamy się na pieczone jabłka z konfiturą z róży. Jeszcze o tym napiszę :-)
wtorek, 12 sierpnia 2014
Zdrada. Rzecz o miłości
Nieco na
przekór tytułowi to rozważania o wielu aspektach dojrzałej i dojrzewającej
miłości. Punktem kulminacyjnym jest rzeczywiście zdrada, ale jej rolą w tej
powieści, jak sądzę, jest raczej pokazać trwałość relacji między dwojgiem
ludzi. Wspierając się biblijną Pieśnią nad Pieśniami Coelho maluje obraz uczuć
dwojga małżonków targany kryzysem wynikającym między innymi z upływu lat i z
codziennej rutyny. Główna bohaterka, żyjąca w idealnym wydawałoby się związku,
doprowadza go niemal do granic wytrzymałości, jakby testując, ile misternie
tkana sieć uczuć jest w stanie wytrzymać, zwłaszcza, gdy wplączą się w nią
nieprzewidziane w pierwotnym układzie osoby trzecie. Przy okazji bardzo
spodobał mi się fragment o jeżach. Na marginesie akcji, jakby mimochodem, bajka
opowiedziana dzieciom na dobranoc zawiera w swej treści kwintensencję powieści.
Bajkowe jeże zbijały się w gromadkę, by się nawzajem ogrzać i przetrwać czas
zabójczego chłodu. Niestety, mając kolce bardzo się nawzajem raniły. Część z
nich uznała zatem, że lepiej żyć osobno i w efekcie nie przetrwała chłodów.
Inne, nauczyły się żyć ze sobą, mimo zadawanych sobie ran. Uznały bowiem, że
„nie sposób uniknąć cierpienia, kiedy jest się z kimś blisko. Najważniejsze
było ciepło, które dostawały od swoich towarzyszy.” /P. Coelho, Zdrada, s. 91,
wyd. Drzewo Babel 2014/
czwartek, 7 sierpnia 2014
Sezon jabłkowy
Dla niektórych
sezon ogórkowy, a dla naszej gromadki, jak niemal co roku, to właśnie sezon
jabłkowy jest oznaką wakacyjnej pełni. Najpierw zapach ogrodu – gdy wieczorem
maciejka słodko miesza się z floksami, a w tle pobrzmiewa jabłeczna nuta. W pełni
zabrzmi dopiero w kuchni, wzmocniona cynamonem i goździkami, w których
towarzystwie prażą się letnie odmiany naszych jabłek z przeznaczeniem na
naleśnikowe musy. W tym roku jabłonie obrodziły szczególnie, ale też dzieciaki
pochłaniają je jakoś łapczywiej, właściwie nie nadążam w wkładaniem owoców do
słoików, bo jak tylko wystygną, lądują w dziecięcych paszczach.
Skoro Putin
się na polskie jabłka wypiął, tym bardziej będziemy się nimi chlubić. W końcu
jesteśmy w „produkcji” jabłek bezkonkurencyjni, nie bez powodu. Te polskie, są
wyjątkowo smaczne i zdrowe. Może zamiast Rosjan po nie sięgną nie tylko
Chińczycy, ale w ramach unijnej solidarności, także zachodni konsumenci?
Wyjdzie im tylko na zdrowie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)