Świąteczny czas w naszym domu sprzyja zwykle « kanapowaniu » z książką. Choć rzadkim jest moment, gdy nikt ode mnie niczego nie chce, to jednak gdy ta chwila się już zdarzy, traktowana jest przez domowników z należytym szacunkiem. I chwała, i wdzięczność moja im za to. Tym razem doczytuję zaległe cygańskie ( lub romskie jak kto woli) lektury. Szczęśliwym trafem wznowiono sztandarową publikację Jerzego Ficowskiego Cyganie na polskich drogach – niezwykle cenną i niebezpieczną dla jego muzy - Papuszy - książkę, dzięki której kulturę cygańską dostrzeżono, lub, jak myślała Papusza, zdradzono ujawniając hermetycznie strzeżone romskie kody kulturowe. Równolegle z « Ficowskim » czytałam zbiór reportaży Lidii Ostałowskiej « Cygan to Cygan », w dużym uproszczeniu rzecz traktującą głównie o dyskryminacji i niedoli Romów nie tylko w Rumunii i w Polsce, o romskim wędrowaniu - kiedyś w konnym taborze, dziś ku lepszej rzeczywistości, o Cyganach w więzieniach i w podmiejskich pałacach. W tzw. międzyczasie obejrzałam « Papuszę » Krauzego i jego żony, wysłuchałam znakomitej płyty Pawluśkiewicza z muzyką do filmu « Papusza ». O Bronisławie Wajs, czyli wspomnianej Papuszy wcześniej pisałam tu po lekturze książki Angeliki Kuźniak http://voila-be.blogspot.com/2013/11/nie-jada-wozy-kolorowe.html . Po tych doświadczeniach filmowo - lekturowych pozostał mi obraz niezwykle ciekawej kultury, u nas zepchniętej bardzo na margines, a obok osiągnięć kultury chasydzkiej stanowiącej integralny element kultury polskiej. Szkoda, że tak mało wiemy o Romach, o Żydach i innych wielkich naszych mniejszościach narodowych, że tak marginalizujemy ich obecność i wkład w kulturę. Gdyby tak rozszerzyć program w szkołach o elementy wspomnianych kultur ? Może większa byłaby w naszym kraju tolerancja i otwartość na inność. Tak sobie noworocznie gdybam. Pomyślności na Nowy Rok Wszystkim czytelnikom tego nieregularnego bloga życzę.
poniedziałek, 29 grudnia 2014
Romskie wędrowanie
Świąteczny czas w naszym domu sprzyja zwykle « kanapowaniu » z książką. Choć rzadkim jest moment, gdy nikt ode mnie niczego nie chce, to jednak gdy ta chwila się już zdarzy, traktowana jest przez domowników z należytym szacunkiem. I chwała, i wdzięczność moja im za to. Tym razem doczytuję zaległe cygańskie ( lub romskie jak kto woli) lektury. Szczęśliwym trafem wznowiono sztandarową publikację Jerzego Ficowskiego Cyganie na polskich drogach – niezwykle cenną i niebezpieczną dla jego muzy - Papuszy - książkę, dzięki której kulturę cygańską dostrzeżono, lub, jak myślała Papusza, zdradzono ujawniając hermetycznie strzeżone romskie kody kulturowe. Równolegle z « Ficowskim » czytałam zbiór reportaży Lidii Ostałowskiej « Cygan to Cygan », w dużym uproszczeniu rzecz traktującą głównie o dyskryminacji i niedoli Romów nie tylko w Rumunii i w Polsce, o romskim wędrowaniu - kiedyś w konnym taborze, dziś ku lepszej rzeczywistości, o Cyganach w więzieniach i w podmiejskich pałacach. W tzw. międzyczasie obejrzałam « Papuszę » Krauzego i jego żony, wysłuchałam znakomitej płyty Pawluśkiewicza z muzyką do filmu « Papusza ». O Bronisławie Wajs, czyli wspomnianej Papuszy wcześniej pisałam tu po lekturze książki Angeliki Kuźniak http://voila-be.blogspot.com/2013/11/nie-jada-wozy-kolorowe.html . Po tych doświadczeniach filmowo - lekturowych pozostał mi obraz niezwykle ciekawej kultury, u nas zepchniętej bardzo na margines, a obok osiągnięć kultury chasydzkiej stanowiącej integralny element kultury polskiej. Szkoda, że tak mało wiemy o Romach, o Żydach i innych wielkich naszych mniejszościach narodowych, że tak marginalizujemy ich obecność i wkład w kulturę. Gdyby tak rozszerzyć program w szkołach o elementy wspomnianych kultur ? Może większa byłaby w naszym kraju tolerancja i otwartość na inność. Tak sobie noworocznie gdybam. Pomyślności na Nowy Rok Wszystkim czytelnikom tego nieregularnego bloga życzę.
niedziela, 7 grudnia 2014
Nie tylko dla dorosłych. Nie tylko dla dzieci
Właśnie
zakończyła się w Poznaniu kolejna edycja filmowego festiwalu Ale Kino! Pojawił
się tam i został nagrodzony dwiema nagrodami animowany film-perełka: Jack i mechanika serca.
Parę
lat temu można było także w polskich księgarniach znaleźć powieść Mathiasa
Malzieu „Mechanika serca. Baśń dla dorosłych”, to właśnie odnosząc się do niej powstał
film animowany „Jack i mechanika serca”, ze znakomitą obsadą głosową i muzyką (
m.in. Arthur H.), w filmie głosu głównemu bohaterowi użycza także jeden z dwóch
reżyserów, Mathias Malzieu. W duecie,
dzięki współpracy ze Stéphanem
Berlà, udało się stworzyć film wielowątkowy i wielobaśniowy. Przewija się tam
nieśmiertelny motyw literacki Don Kichota,
czy Romea i Julii, ale też doszukać się można wielu odniesień do Królowej Śniegu, czy Śpiącej Królewny. Wspomniane
wątki i motywy wplecione są w akcję tak, że stanowią harmonijną i spójną całość
trzymającą w napięciu i dużych, i małych odbiorców. Jest jeszcze jeden aspekt,
który przykuł moją uwagę. Otóż akcja wspomnianego dzieła toczy się « w najzimniejszy
dzień na świecie », 17 kwietnia (lub 16 kwietnia jak w polskim
tłumaczeniu) – 17 kwietnia to World Haemophilia Day ( 16 to święto mojej
patronki). Jako motto i powieści, i filmu pojawiają się trzy przestrogi: po
pierwsze, uważaj na swoje igiełki (wskazówki), po drugie: panuj nad
swoimi emocjami, po trzecie: wystrzegaj się miłości.
Parę lat temu mój Błękitny Książę miał
założony port, w którym niekiedy, do powtórnego podania pozostawialiśmy
zabezpieczoną igiełkę. Wtedy jak mantrę powtarzałam mu te dwie pierwsze
przestrogi, na trzecią wydawał się jeszcze zbyt mały. Gdy wspólnie oglądaliśmy wspomniany
film, Książę przypominając sobie o swojej hemofilii sam zauważył : zegar z kukułką zamiast serca ! Też się
czułem jak z przyszytym zegarkiem, gdy nosiłem port żylny, tylko że nie tykał i
nie miał kukułki. Tak oto w oglądanym filmie odnaleźliśmy jeszcze jeden
poziom, którego pewnie nie planowali jego autorzy. W kinach niebawem, teraz
czeka w kolejce po Oscara, tymczasem w Poznaniu wysiłek obu reżyserów filmu uhonorowano
Nagrodą Jury Nauczycieli i Nagrodą ECFA – Europejskiego Stowarzyszenia Filmu
dla Dzieci ( European Children’s Film Association)
Kiedyś pisałam w tym blogu o
"Czynniku miłości" Anny Łaciny. Coś z tej atmosfery odnaleźć można i we wspomnianym filmie, być może jest to właśnie kwestia potęgi uczucia, które im
mocniejsze, tym większym przeciwnościom może się przeciwstawić, ale też
tym większą ma cenę.
niedziela, 2 listopada 2014
sobota, 23 sierpnia 2014
Znów pożegnanie lata
Gdy pogoda tak
przyjemna zupełnie nie chce się stąd wyjeżdżać, no ale cóż, na emeryturę trzeba
sobie zasłużyć, więc pora wracać tam, gdzie praca i niekiedy jej nadmiar.
Sąsiedzi zaopatrzyli nas w produkty od lokalnego gospodarza, zupełnie jakbyśmy
wyjeżdżali do miejsca, w którym niczego nie ma. Fakt, w mieście nie znajdziemy takiego
twarożku, takich jajek, czy takiego chleba, którym pachnie cały dom. Na pożegnanie
lata gotujemy jeszcze kompot z jeżyn, których tu pełno, na zbiór winogron trzeba
będzie jeszcze trochę poczekać. Hortensje, wyjątkowo okazałe tego roku, kiwają
na pożegnanie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)