Przez moment zwątpiłam, ale gdy to się
powtórzyło, dało do myślenia na dłużej. Na własnej skórze dokuczliwie odczuwam
pęd świata tego, nie wiadomo ku czemu właściwie, ale żeby aż tak? Wydawało mi się, że zwykle najpierw była faza zniczy,
chryzantem i całej gamy produktów funeralnych, a dopiero potem, czasami już
dzień po Wszystkich Świętych, wyskakiwały jak diabły z pudełka bożonarodzeniowe
gadżety. Tego roku do supermarketów świąteczne
pamperki zawitały jakoś zdecydowanie
wcześniej. A może nie zauważyłam zmiany obyczajów komercyjnych i teraz nie ma
nocnej zmiany dekoracji z cmentarnej na choinkową tuż po pierwszym listopada?
Do tego w poczcie mailowej, zwłaszcza tej służbowej, nawchodziło mi trochę świątecznych
promocji z dopiskiem ponaglającym: „Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia”.
Wiem, że mam zaległości niemal na wszystkich frontach, ale żeby aż tak? O Bożym
Narodzeniu planowałam pomyśleć zdecydowanie później i kropka. Nie wiem, jak Wy, ale ja na razie wolę pozostać
na etapie „znicz i chryzantema”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz