Wszystko zaczęło się od zmarzniętej
Krystynki. Za oknem raz było ciepło, raz zimno, piec CO wariował, termostat
razem z nim. Nim się spostrzegliśmy temperatura w terrarium jeżynki spadła
wydawało się odrobinę, ale chyba dość odczuwalnie dla stworzonka rodem z
Afryki. Nasza pigmejka zaczęła się kulić, trząść i wtulać w kogo popadło, aż w
końcu nie chciała opuścić mojej kołdry. Tak więc przygotowując wykład o zderzeniu
chrześcijaństwa z islamem rozgrzewałam jeża, by jego lodowate łapki nabrały względnej
ciepłoty. Gdy Christina się rozgrzała, już lampa grzewcza zaczęła jej wystarczać, zwierzątko się na mnie kolczasto
wypięło, zaczęło fukać i prychać dając jasno do zrozumienia, że mam dać mu
spokój.
Zostawiłam "okolczaczonego", nadętego jeża i
pojechałam na spotkanie z hemofilią, czytaj: na Bardzo Ważne Zebranie,
przypadkiem opowiedziałam w kuluarach o hibernującej się jeżynce. No i przy tej okazji dowiedziałam
się, że igły do zastrzyków, których zawsze nam sporo zostaje możemy wysyłać do
ośrodka rehabilitacji jeży w w Kłodzku: Jerzy dla jeży lub do Afryki,
tym razem za pośrednictwem misjonarzy z Redemptoris Missio, którzy zrobią z nich medyczny użytek.
W Redemptoris Missio dowiedziałam się o
bardzo ciekawym projekcie : « Chata Medyka », którym na pewno
warto się zainteresować. Wrócę do tego niebawem, na razie więcej zobaczyć można tu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz