Podobno dobre filmy poznaje się
też po tym, że publiczność niespiesznie opuszcza salę. Ten film, zdaniem
dystrybutorów, może oglądać młodzież od lat 15, na sali na szczęście średnia
wieku była zdecydowanie wyższa. Tytuł pozostawiono w dwujęzycznej kombinacji –
niby przetłumaczono, ale tak nie do końca. Zresztą ani polska wersja, ani
anglojęzyczna nie oddaje tytułem gęstości treści i emocji, jakie wnosi ten
film.
Wydawało mi się, że po lekturze
bardzo wielu publikacji poruszających kwestie kolonijnych konsekwencji
znieczuliłam się trochę na okrucieństwa w nich opisywane, zapomniałam jednak, że film przecież dodatkowo je
eksponuje oddziałując obrazem z ekranu, przed którym nie ma właściwie ucieczki,
nie można odwrócić kartki, wyjść też się niespecjalnie dało. Nosiłam ten film w
sobie, trawiłam i ciągle było mi z nim ciężko. Siedzę ostatnimi czasy sporo w
historiach kolonijnych, analizując różne konteksty polityki kolonijnej, a
handel ludźmi był i jest niestety jedną z wielu niechlubnych jej konsekwencji
wysuwającą się zdecydowanie ponad inne kwestie. A tego filmu jakoś nie mogłam przetrawić. Wreszcie wykrztusiłam z siebie. Może dlatego, że pojawiła się inna
historia, o której tu niebawem napiszę, ciągle licząc na pozytywny jej finał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz