Zanim wpadłam na trop malijskiej wioski Sangha, Mali kojarzyło mi się przede wszystkim z etnicznym brzmieniem. Mali to Salif Keita, z postkolonialnej Afryki, Mali to przystrojona w bajecznie kolorowe suknie Ouomu Sangaré, która zawitała onegdaj do Poznania na Ethno Port Festival.
Natomiast na trop zupełnie innego, niemuzycznego Mali naprowadziły mnie moje zwierzęta, bo to z myślą o nich trafiłam kiedyś do sklepu zoologicznego, w którym krzyżują się polsko-malijskie losy, same w sobie będące historią godną osobnego bloga. Tam właśnie dowiedziałam się, jak rzeczywiście wygląda sytuacja w kraju, malowniczo prezentującym się na folderach dla turystów, często zresztą go odwiedzających, a który jakoś nie przyciąga do siebie organizacji pomocowych i pozostaje zdany na siebie. A szkoda. Poniżej najnowsze zdjęcia z zalanego Mali.
Autorka zdjęć to oczywiście Iwona, afrykańska Polka z zoologicznego sklepu.