piątek, 16 października 2015

Pocztówka z Belgradu




Wróciłam niedawno z miasta na skrzyżowaniu kultur, miasta « na styku wpływów Wschodu i Zachodu, Południa i Północy », jak piszą o Belgradzie przewodniki. Ponieważ powodem serbskiej eskapady była konferencja, miasto zobaczyłam spod klosza, wedle trasy lotnisko-hotel-restauracja, po drodze mignęła  piękna cerkiew Św. Sawy (Hram Svetog Save), w tle szaro-bure bunkrowate zabudowania, wśród nich, jakby przypadkiem spadły z innego świata, – pojedyncze szklane biurowce. Nawadniane trawniki wokół nowoczesnych budowli i wyschnięte połacie kukurydzy przed lotniskiem.






 Wokół życzliwi ludzie i smaczna kuchnia przy skocznej, bałkańskiej muzyce. Nad miastem jednak unosi się jakiś niepokój i trudna do określenia i zdefiniowania niepewność, jak na zdjęciu poniżej  



- przy wejściu do centrum handlowego, najpierw w progu wita ochrona, a nalepka z przekreśloną bronią nie nastraja relaksacyjnie.
W samym mieście - imigrantów, których tam miało być tak wielu, właśnie ze względu na położenie Serbii, jakoś nie widziałam, pewnie poruszają się o innych porach, innymi trasami, odczuwa się jednak, że są. I wygląda na to, że Europa bardziej się boi ich, niż oni obawiają się niegościnnej Europy. Ufni, że otrzymają pomoc, pukają często do zamkniętych drzwi.      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz