Zapowiadał się tradycyjny
wigilijny wieczór, z tradycyjnym już szpitalnym przedświątecznym poślizgiem.
Pośpiech, niedoczas, praca do ostatniej przedwigilijnej chwili, w której już
trzeba pomyśleć tylko o zbliżającym się wieczorze, bo krasnoludki jakoś nie
chcą człowieka wyręczyć. Nieodebrane telefony, sms-y, maile, niewysłane życzenia
i przedświąteczny kuchenny rozgardiasz. W końcu kulinarna część świątecznych
przygotowań opanowana, pora udekorować stół, choinką na szczęście wcześniej
zajęły się dzieci. Nagle któreś z nich pyta: „a co będzie, gdy do domu zapuka niespodziewany
gość? Mamy nakrycie dla gościa… „ I
nagle mnie olśniło! Bliska mi osoba wspomniała na przedświątecznej kawie, że tegoroczne
Święta spędza sama w domu, i że choć wielu ją namawiało, by dała się
świątecznie zaprosić, odmawiała zasłaniając się zmęczeniem i potrzebą samotnej
ciszy. Zadzwoniłam do niej. Święta świętami, ale wigilia ? Tak samotnie, gdy
prawie w każdym domu stawia się dodatkowe nakrycie? Dała się przekonać i
przyjechała. Było miło, wigilijnie jakoś bardziej świątecznie niż zwykle. Może
dlatego, że po raz pierwszy wigilijny talerz „dla gościa” nie pozostał
niewykorzystany?
Wszystkim wiernym i przypadkowym Czytelnikom tego bloga życzę prawdziwie
świątecznego Bożego Narodzenia! środa, 25 grudnia 2013
sobota, 14 grudnia 2013
Zielona gałązka
Wbrew nazwie nie będzie to tekst
o bożonarodzeniowych dekoracjach roślinnych okraszonych światełkami. Jeszcze nie.
Nim bowiem wkręciliśmy się w spiralę przedświątecznej krzątaniny zdarzył się
mały wypadek - upadek. Złotowłosa niefortunnie na lód spadła na łyżwach
jeżdżąc, a potem był już tylko tydzień medycznej bieganiny, zakończony gipsem
po łokieć u najmłodszej, utykaniem Błękitnego Księcia, zapaleniem zatok u
piszącej te słowa i szmerami nad sercem u pierwotnego (do analizy
diagnostycznej w czasie najbliższym).
Ale wróćmy do „zielonej gałązki”.
Poetycko brzmiąca nazwa to właśnie robocze medyczne określenie tego, co
przytrafiło się Złotowłosej. Dość elastyczna u dzieci kość łamie się z jednej
strony i nie narusza okostnej, zupełnie jak w sytuacji, gdy nadłamiemy młody
wiosenny pęd, który po usztywnieniu zrasta się i przekształca w silną i zdrową
gałąź. U dorosłych niestety jest „chrup” i „ładny gips” – kości z wiekiem stają
się łamliwe i kruche, jak suche gałęzie. Uziemiona chwilowo w domu Złotowłosa znalazła
teatralne zastosowanie swojej zagipsowanej łapki – fotka poniżej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)