Wyjeżdżając z dzieciakami na nadmorski wypoczynek na wszelki wypadek uzbroiłam się jednak we wszelkie możliwe, tak mi się przynajmniej zdawało, opcje dostępu do mobilnego netu. Na początku było fajnie, gdy był potrzebny dostęp do sieci, łapaliśmy ją praktycznie wszędzie. Potem zaczęło to wkurzać, bo przy okazji odbierane maile przypominały o niezałatwionych sprawach i historiach do skończenia "na wczoraj". W końcu oddaliliśmy się na tyle, że zasięgu nie było ani w kompie, ani w telefonie.
Na dodatek pogoda w kratkę spowodowała, że na pobliską plażę wylegali tylko zapaleńcy. Tłumy powlokły się na niezmiennie upstrzone tandetą deptaki. Gdy poprawiła się pogoda proporcje się odwróciły. Było morze, strefa ciał zamoczonych, strefa taplających się przy brzegu i najciaśniejsza, najgęściej zaludniona strefa parawanów i parasoli; na tej ostatniej robiło się najciaśniej, o zgrozo, między 12h a 14.
Załączam kilka fotograficznych migawek (niektóre celowo nieostre), w tym jedna krzepiąca- odkryliśmy budkę z wyśmienitymi goframi w przytulnym, dopieszczonym w szczególe otoczeniu. Wiecie, gdzie to?
Na dodatek pogoda w kratkę spowodowała, że na pobliską plażę wylegali tylko zapaleńcy. Tłumy powlokły się na niezmiennie upstrzone tandetą deptaki. Gdy poprawiła się pogoda proporcje się odwróciły. Było morze, strefa ciał zamoczonych, strefa taplających się przy brzegu i najciaśniejsza, najgęściej zaludniona strefa parawanów i parasoli; na tej ostatniej robiło się najciaśniej, o zgrozo, między 12h a 14.
Załączam kilka fotograficznych migawek (niektóre celowo nieostre), w tym jedna krzepiąca- odkryliśmy budkę z wyśmienitymi goframi w przytulnym, dopieszczonym w szczególe otoczeniu. Wiecie, gdzie to?