Często spotykam się z opinią, że nasz kraj jest osobliwy. Zwłaszcza pod względem wyglądu, a już szczególnie tego uzależnionego od kaprysów natury. Przyjeżdża się tu pewnej niedzieli i wszystko jakieś letargiczne, oczekujące. Przyjeżdża się w następną, a tu jak za dotknięciem magicznej pałeczki wszystko wstaje, przeciąga się i na raz, jak na komendę, rozkwita. Ta stopniowość przechodzenia z jednego etapu w drugi jest coraz mniejsza, na dodatek przejściowe pory roku też się jakoś skracać nam zaczęły, wydłuża się czas zimy i lata, a natura, za nic mając pierwszy dzień wiosny czy jesieni, robi swoje, albo jest ciepło, albo zimno. Żeby tak było jak najdłużej w sam raz, tak wiecie spacerowo, ogródkowo, do posiedzenia wieczorami na tarasie. Chyba znów przemroziłam drzewko oliwkowe, niepokornie zapominając o surowości naszego klimatu, ale może wreszcie to ciepło już z nami zostanie? Czego Wam serdecznie przed majowym długim weekendem życzę.