Tę psychiczną pewnie też, bo brzoza to takie pozytywne drzewo. Jako dziecko lubiłam je rysować. Takie osiwiałe i kruche. Babcia powiadała, że do brzozy dobrze się czasem przytulić. Może wtedy łatwiej wsłuchać się w kojący szum jej delikatnych listeczków? Pamiętam, że wkurzały mnie brzozowe paprochy, które wplątywały się we włosy i wpadały do jedzenia. Ale to chyba jedyny mankament, jaki dostrzegam w brzozie. Dziadek twierdził, że " w brzózkach" rosną najlepsze grzyby, za obrazem, w sypialni babci była zawsze zasuszona brzozowa gałązka z procesji Bożego Ciała. Dla mnie, takiej wtedy bardzo małoletniej, przy tzw. brzezinie kończyła się granica dziecięcego wakacyjnego świata. Rowerkiem można było tylko do brzeziny, dalej - już tylko z kimś "starszym". Brzezina wyznaczała granicę bezpiecznego i znanego, dalej było "daleko". Dziś brzozowy lasek wydaje się prawie niewidoczną firanką między polami. Sporo go ubyło, a ja trochę urosłam ;).
czwartek, 10 listopada 2011
Za brzeziną
Tę psychiczną pewnie też, bo brzoza to takie pozytywne drzewo. Jako dziecko lubiłam je rysować. Takie osiwiałe i kruche. Babcia powiadała, że do brzozy dobrze się czasem przytulić. Może wtedy łatwiej wsłuchać się w kojący szum jej delikatnych listeczków? Pamiętam, że wkurzały mnie brzozowe paprochy, które wplątywały się we włosy i wpadały do jedzenia. Ale to chyba jedyny mankament, jaki dostrzegam w brzozie. Dziadek twierdził, że " w brzózkach" rosną najlepsze grzyby, za obrazem, w sypialni babci była zawsze zasuszona brzozowa gałązka z procesji Bożego Ciała. Dla mnie, takiej wtedy bardzo małoletniej, przy tzw. brzezinie kończyła się granica dziecięcego wakacyjnego świata. Rowerkiem można było tylko do brzeziny, dalej - już tylko z kimś "starszym". Brzezina wyznaczała granicę bezpiecznego i znanego, dalej było "daleko". Dziś brzozowy lasek wydaje się prawie niewidoczną firanką między polami. Sporo go ubyło, a ja trochę urosłam ;).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz