sobota, 18 maja 2013

Dziś wieczorem...

Zrobiłam to dla odprężenia. By zatrzymać rozpędzone myśli i wyhamować trochę. Sięgnęłam po „opowieść tak piękną, że można się w niej zagłębiać bez końca” (Newsweek, zachęcająco na obwolucie). Pochłonęła mnie lektura wciągająca i piękna, ale bynajmniej niełatwa. Afrykańskie dzieciństwo Angielki trochę zagubionej tożsamościowo przez nią samą opowiedziane bez retuszu. Rodzinne doświadczenia z Afryką w tle bardzo wyraźnie zaznaczonym i bezpośrednio wpływającym na te pierwsze. Alexadra Fuller w „Dziś wieczorem nie schodźmy na psy” (wyd. Czarne) z nostalgią opisuje swoje dzieciństwo w dawnej Rodezji, Malawi i Zambii realistycznie obrazując niełatwe życie angielskich farmerów w afrykańskiej postkolonialnej rzeczywistości. Fuller, choć Czarny Ląd na stałe opuściła  już dawno, dalej nosi w sobie ten swój osobisty kawałek Afryki. Warto się mu poprzyglądać.   

2 komentarze:

  1. To się skuszę i przeczytam, lubię klimaty afrykańskie, sama nie wiem dlaczego ... , może po prostu lubię przestrzeń, lubię patrzeć w dal , przed siebie i nie obijać wzroku o kanciaste budowle ;), a na sawannie tak jest ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej książce przestrzeni afrykańskiej nie czuje się aż tak, jak jej kurz,skwar i zapach. Jest to Afryka przede wszystkim pokazana zmysłami, nie jest to pocztówka z Afryki. I to właśnie jest tu najciekawsze

      Usuń