środa, 1 lutego 2012

Per aspera ad.. ACTA?

Chyba nie byłoby tego całego szumu wokół ACTA gdyby wszystko działo się jak należy, gdyby zagrano w otwarte karty. A tu tak tylnymi drzwiami, tak cichcem, na paluszkach. I zdziwienie, że świat internetu zadrżał z trwogi. Nie tylko o to, co ściągnąć z netu można będzie, a czego nie, ale też z lęku przed tym, czego i o czym napisać nie będzie można. Bo Wielki Brat przeczyta i wytnie. Albo będzie ścigał i karę nałoży dla kieszeni bolesną na ten przykład. Trochę jaśniej widać tutaj: http://tempsreel.nouvelobs.com/high-tech/20120126.OBS9900/l-acta-un-pretexte-pour-legiferer-sur-le-telechargement.html i tutaj: http://www.wprost.pl/ar/290430/Stop-ACTA-to-chaotyczny-poczatek-wscieklosci/ . ACTA chronić będzie autorów i dzieła, czy wydawców i korporacje? Swoboda w internecie jest tyleż wygodna, co niebezpieczna i dokuczliwa. Kiedy kopiuj /wklej zastępuje napisz-publikuj robi się niemiło, zwłaszcza gdy się jest autorem. Z drugiej strony posłuchać muzyki w necie, czy poczytać coś, czego jeszcze nie mamy w kindlu - wygodnie, bo kupimy całość (płytę lub książkę), gdy nam się rzeczywiście spodoba. Pamiętam trwogę studentów, gdy zaczęto stosować program "plagiat", a tym razem jednak chodzi nie tylko o pracę na zaliczenie... Nic dziwnego, że Anonymousów przybywa.
P.S. Z ostatniej chwili: http://www.tvn24.pl/0,1732732,0,1,przelomowy-wyrok-trybunalu-acta-niezgodne-z-prawem-ue,wiadomosc.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz