wtorek, 30 kwietnia 2013

Ostatnie pitanie

Minęła północ i została ostatnia doba na rozliczenie PIT-a, jeśli jeszcze nie wiecie, z kim podzielić się 1%, by nie zjadł go samolubnie fiskus, to w prawym górnym rogu siedzi jeż. Siedzi tam od dawna, Błękitny Księżę namalował go na ubiegłoroczne pitanie, pod jeżem jest nr KRS, który w stosownej rubryczce przy wypełnianiu PIT-a wpisać należy. A że sporo ostatnio szumu wokół organizacji korzystających z 1% , mających status OPP i wcale z tego pożytku publicznego nie robiących spieszę donieść, że pieniądze z 1% "z jeża" przekierowanego na PSCH, czyli Polskie Stowarzyszenie Chorych na Hemofilię, służą m.in. pokryciu kosztów publikacji broszur, filmów i książek o hemofilii. Dzięki nim sukcesywnie zwiększa się świadomość społeczna na temat tej choroby i poprawiają się standardy leczenia. Dzięki profilaktyce właściwie polskie dzieciaki z hemofilią już prawie nie odstają od tych, które żyją w krajach o wyższym standardzie medycznym. Do pełni szczęścia brakuje tylko, by ta profilaktyka oparta była na syntetycznie wytwarzanych lekach rekombinowanych, a nie jak dotąd na preparatach krwiopochodnych.

       
Dziękujemy za 1%!

piątek, 26 kwietnia 2013

Po zimie


Wynurzam się powoli zza stosu przetrawionych książek, postawiłam kropkę na końcu ostatniego zdania w tekście, który wchłonął mnie jak gąbka. Pora wyjść do ogrodu, który wreszcie się obudził zaspany zbyt długą zimą. Nad jeziorem bobry tej zimy zaszalały,  chyba apartamentowce budują pod wodą zamiast żeremi, tak dużo drzew naścinały. Coś mi się zdaje, że tym razem nie ujdzie im to na sucho. Jezioro w większości dotąd zacienione teraz skąpane w słońcu. Kot wyciągnął się leniwie na trawie i podgląda ptaki. Płatki kwiatów moreli zaśnieżają trawnik. Pięknie jest.

sobota, 13 kwietnia 2013

Niebezpieczne lektury


Pogrążyłam się ostatnimi czasy w lekturach ciekawych bardzo i trudnych zarazem. Tak się jakoś zbiegło, że moje zawodowe zainteresowania spotkały się z wysypem publikacji odsłaniających ciemniejszą stronę naszej rzeczywistości. Kto czytał Ameksykę wie, o czym mówię. Kto wytrwał do końca lektury Wielkiego głodu zrozumie, co mam na myśli. Ten, kto ma za sobą przemyślenia po przebrnięciu przez tekst Prowadzący umarłych , czy niedawno wydane 13 wojen i jedna zobaczy, jak ważne jest publikowanie takich książek.
Pocieszające jest to , że „bohaterowie” tych niechlubnych historii w większości  trafili w końcu za kratki. Tam właśnie spotkał ich m.in. Liao Yiwu i spisał część ich „wyczynów”. Pozostałe do opisania jako autor sam musi przetrawić, potem to samo czeka czytelnika.  Problem z takimi mrocznymi lekturami polega m.in. na tym, że wciągają odsłaniając to, co ukrywane, aż dochodzi się do progu nasycenia. Tworzy się percepcyjny menisk wypukły i wtedy pozostaje tylko zmienić lekturę na lżejszą, reportaż zastąpić np. powieścią. Z życiem takiego manewru wykonać się nie da, ale … za oknem wreszcie wiosna. I niech tak zostanie.