czwartek, 5 stycznia 2012

Pod psem

Nie wiem jak Wy, ale ja dość już mam tej jesieni za oknem w styczniu. Nocą nie można zasnąć, bo wieje, rano nie chce się wstawać, bo pada i ciemno. Pogoda pod psem. Właśnie, zastanawia mnie czasem dlaczego psy tak często trafiają do negatywnych wyrażeń, typu pieskie życie, czy wspomniana pogoda pod psem. Dopóki sama nie stałam się właścicielką kudłatego czworonoga, o psach myślałam najczęściej wtedy, gdy któreś z dzieciaków wdepnęło w to, czego pies sam po sobie nie posprząta. A teraz mamy przy sobie psisko jak bajkowy Clifford - psiak, który urósł z miłości. I właśnie przed sylwestrem poradzono nam, by naszej psicy podać coś na uspokojenie mimo, że w okolicy żadnych wystrzałowych imprez nikt nie organizował. Ale ponoć psy słyszą hałas 10 razy głośniej, a niektóre odbierają go już w progu bólu. Nakarmiłam więc psa tabletką uspokajającą, ale na spacer wyjść się nie udało. Wystarczyło, że w okolicy, gdzieś całkiem daleko grzmotnęła petarda, psica z podkulonym ogonem zwiewała do domu i nawet niezbędnych potrzeb fizjologicznych zrobić nie chciała. Synek wczoraj wyczytał, że w Sylwestra zwiały komuś dwa berneńczyki, do dziś nie wróciły. Tak to już się w tym psim świecie poukładało – człowieki miast do siebie przywiązują latem psa do drzewa i porzucają, zimą zaś bawią się tak, że zwierzaki czują się jak na froncie, nie wiedzą tylko, po której stronie barykady się znalazły…  Ot, pieskie życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz