poniedziałek, 10 czerwca 2013

Między Chinami a Hiszpanią


Zamykając cykl wykładów o interferencjach kulturowych wplątałam się w Hemingwaya. Co ma Hemingway do Chin czy Hiszpanii? Nie tylko fonetyczną zbieżność.  Chiny co prawda nie odbiły się na jego życiu i twórczości tak, jak Hiszpania. Bo to Hemingway podobno rozsławił korridę, kto wątpi niech sięgnie po Słońce też wschodzi. Albo po Madame Hemingway pióra Pauli McLaine, rzecz o pierwszym małżeństwie i pisarskim starcie pisarza, ale nie tylko ( w tle mamy wspomnianą Hiszpanię, Stany Zjednoczone czy szalony Paryż lat 20.). Napisana dojrzale i mądrze o miłości dojrzewającej, dojrzałej i dojrzale przejrzałej.  

Jednakże na Hiszpanię Hemingwaya naprowadziła mnie jeszcze inna publikacja, godna wieczornej lektury zwłaszcza przed wakacjami: Pył z landrynek. Hiszpańskie fiesty autorstwa Katarzyny Kobylarczyk - dziennikarki i blogerki (http://septimo-piso.blogspot.com/2013/04/py-z-landrynek.html), rzecz bardzo świeża i odświeżająca, a napisana zarazem piórem lekkim i dobrze rozpisanym. Nie wiadomo, co bardziej wciąga Hemingway w Hiszpanii, czy Hiszpania u Hemingwaya. Miłej lektury!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz