wtorek, 10 listopada 2015

Jeże, hemofilia i Afryka




Wszystko zaczęło się od zmarzniętej Krystynki. Za oknem raz było ciepło, raz zimno, piec CO wariował, termostat razem z nim. Nim się spostrzegliśmy temperatura w terrarium jeżynki spadła wydawało się odrobinę, ale chyba dość odczuwalnie dla stworzonka rodem z Afryki. Nasza pigmejka zaczęła się kulić, trząść i wtulać w kogo popadło, aż w końcu nie chciała opuścić mojej kołdry. Tak więc przygotowując wykład o zderzeniu chrześcijaństwa z islamem rozgrzewałam jeża, by jego lodowate łapki nabrały względnej ciepłoty. Gdy Christina się rozgrzała, już lampa grzewcza zaczęła jej  wystarczać, zwierzątko się na mnie kolczasto wypięło, zaczęło fukać i prychać dając jasno do zrozumienia, że mam dać mu spokój. 





Zostawiłam "okolczaczonego", nadętego jeża i pojechałam na spotkanie z hemofilią, czytaj: na Bardzo Ważne Zebranie, przypadkiem opowiedziałam w kuluarach o hibernującej się jeżynce. No i przy tej okazji dowiedziałam się, że igły do zastrzyków, których zawsze nam sporo zostaje możemy wysyłać do ośrodka rehabilitacji jeży w w Kłodzku: Jerzy dla jeży lub do Afryki, tym razem za pośrednictwem misjonarzy z Redemptoris Missio, którzy zrobią z nich medyczny użytek. 


W Redemptoris Missio dowiedziałam się o bardzo ciekawym projekcie : « Chata Medyka », którym na pewno warto się zainteresować. Wrócę do tego niebawem, na razie więcej zobaczyć można tu:

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz