czwartek, 25 października 2012

Znicz i chryzantema


Przez moment zwątpiłam, ale gdy to się powtórzyło, dało do myślenia na dłużej. Na własnej skórze dokuczliwie odczuwam pęd świata tego, nie wiadomo ku czemu właściwie, ale żeby aż tak?  Wydawało mi się, że zwykle najpierw była faza zniczy, chryzantem i całej gamy produktów funeralnych, a dopiero potem, czasami już dzień po Wszystkich Świętych, wyskakiwały jak diabły z pudełka bożonarodzeniowe gadżety. Tego roku do  supermarketów świąteczne pamperki  zawitały jakoś zdecydowanie wcześniej. A może nie zauważyłam zmiany obyczajów komercyjnych i teraz nie ma nocnej zmiany dekoracji z cmentarnej na choinkową tuż po pierwszym listopada?
 Do tego w poczcie mailowej, zwłaszcza tej służbowej, nawchodziło mi trochę świątecznych promocji z dopiskiem ponaglającym: „Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia”. Wiem, że mam zaległości niemal na wszystkich frontach, ale żeby aż tak? O Bożym Narodzeniu planowałam pomyśleć zdecydowanie później i kropka. Nie wiem, jak Wy, ale ja na razie wolę pozostać na etapie „znicz i chryzantema”. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz